PO FAMILIADZIE

Już za chwilę, już za momencik.


    Niezależnie od znajomości zasad towarzyskiej etykiety, notoryczne spóźnialstwo to nie powód by zarywać głowę nadmiernie wysoko. I choć spóźnialstwo, jako temat - zjawisko, służy szeroko memowej działalności w Internetach, codzienność hierarchizuje go w znacznie bardziej selektywny sposób. Spóźnieni na rozmowę kwalifikacyjną mogą wykluczyć się z pracy jeszcze w przedbiegach, spóźnieni na randkę obiektu owej randki nie doczekać, spóźnieni na grilla obejść się smakiem, a spóźnieni raczej wszędzie mijać szanse niczym drogowskazy na autostradzie. Z kolei każdy mem częścią prawdy, bo skoro czas na wyjście z domu godzinami mierzony - piękność Twa tyci dyskusyjna, a jeśli relacji Twej synonim "poczekalnia" to się z szacunkiem z dawien dawna minąć mogliście. W końcu granie na czas, przeciąganie struny, albo kogoś wytrzymałości, to ani trochę przejaw karkołomnej inteligencji, ale po wielokroć, mdły koktajl tchórzostwa z egoizmem. Nie tylko z biologii wiadomo, śmierdząca to rzecz.

    Co innego jeśli fakt spóźnienia sygnalizujesz, lub bez zająknięcia (wiedząc, że nie przybędziesz/nie chcesz) deklamujesz: Nie (dziękuję), bo... (bez bo... też dobrze). Jeszcze inaczej, jeżeli to spóźnialstwo jednorazowe. Bez większego spięcia, ujdzie. Poniekąd jest to także kwestia wychowania, nawykowej obyczajowości i cech ściśle indywidualnych. Po drugiej stronie barykady stoi nie lepszy pośpiech, który dyktuje instrukcje emocjom. On wymierza rozmiar temperamentu, zakres działań, ale też, wnosi w życie szczyptę nieplanowego zamętu. Ni dobrze, ni źle. Wybierać wolno. Metod właściwie bez liku. Przykładem niech będzie znajoma, która nauczyła mnie przedwczesnej reakcji na ewentualność spóźniania. Zaledwie minutę po czasie, w którym miałam być we wskazanym miejscu, każdorazowo dostawałam wiadomość "czy coś się stało?". Pędząc, odpisywałam, ale wyrzut sumienia puszczał pierwsze pąki. Kolejno świadomość, że kogoś martwiłam, lub czas tego kogoś spisałam na straty, wpoił pewien rodzaj subordynacji.

"Cechą mądrości jest nie postępować w sposób desperacki." Henry David Thoreau

    Jeszcze ciekawsza metodyka spóźnień wynikła z pewnego imieninowego obiadu. Na który, jakimś wprawdzie magicznym zrządzaniem losu, udało się w porę dojechać. Najpewniej dlatego, że wyrzut sumienia iż spóźniasz się na posiłek, który ktoś dla Ciebie pieczołowicie szykował, pęcznieje w sposób oczywisty. Za to mus wejścia wraz z odlaniem ziemniaków, wcale nie ułatwia sprawy. Tym bardziej, jeśli mus działa na Ciebie jak płachta, a i wcześniejsze obiadowe stawiennictwo miewało luki w czasie. Jednak stawili się wszyscy. Wszyscy oprócz babci, po którą wysłano tak zwaną "późną młodzież". Babcia, bez ekscytacji, siedziała w fotelu. Zegar jednoznacznie wskazywał 14:00 z minutami. Rzuciła tylko wzrokiem, czekając co mamy do powiedzenia. Podniosłam brodę w kierunku czasu, uśmiechnęłam i w odpowiedzi na pytanie - babciu, czy zamierzasz zjeść z nami obiad? - usłyszałam tylko nie zawierające najmniejszych wątpliwości - po Familiadzie. Nie wraz z odlaniem ziemniaków, nie natychmiast, tylko - po Familiadzie.

    Na nic zdał się proszący ton, a argumenty o wyższości obiadu nad programem telewizyjnym zostały zredukowane do jednej powtarzalnej mantry. Babcia zagrała nam wszystkim na nosie, ale także, i nie bez kozery, przedłożyła pragnienia własne nad wymagania rodzinności. Co więcej, "późna młodzież" (do której dumnie należę) spożyła lekkostrawną dawkę asertywności, wyrażoną w sposób jasny, poniekąd niepodważalny. Tego jednego popołudnia, babcia wśród wszelkich naporów, tą symboliczną odmową, rozszerzyła czas i miejsce na równoważne chęci własne. Też z pewnością, jawnie pozwoliła nie robić sobie z przyjemności ich realizacji większego wyrzutu. Bo właściwie, czemu człowiek miałby konstruować podobne wyrzuty? Najlepszym bowiem tempem jest to nasze, własne, komunikowane otwarcie, zarówno dalszym, jak i w szczególności, bliskim. Dodatkowo, świat się nie zawalił. Ziemniaki zostały odlane, rozmowy się odbyły, obiad zjedzony. A wszystko na czas, w spokojności - po Familiadzie.

AJ