SERGIO ESPRESSO ITALIANO

Zbrodnia na małej czarnej.


    Od kiedy zmieniłam miejsce pracy, wydłużając liczbę godzin spędzanych w komunikacji miejskiej, zaczęłam zauważać wiele drobnych, związanych z nią niuansów. Otóż, przewoźnikom transportującym więcej niż 20 osób najtrudniej opanować hamulec, a metro - higiena - i godziny szczytu to zaiste szatańskie połączenie. Poranny dojazd i popołudniowy odjazd pozwala na nadrobienie czytelniczych zaległości, a chłopak z kucykiem mijany 58 raz, w końcu, ustąpi Ci miejsca. Do tego, wiesz po której stronie usiąść żeby nie zjadło Cię słońce albo odwrotnie, dlaczego usiąść właśnie po tej słonecznej, zacierając ślad biurowej klimatyzacji. Kolejne wnioski, tarmoszą się od pierwszej przesiadki, bo przecież Tobie najlepiej pracuje się w domu, a brak konieczności zdejmowania piżamy wspominasz z niemałym sentymentem. Są też inne akcenty, znacznie milsze.

    Po dojechaniu na miejsce, co rano mijasz maleńkie stoisko, z domowej roboty tartami, pizzą, mini sałatkami i kawą, którą czuć dobre kilkanaście metrów przed.

- Poproszę kawę, latte.
- Latte to nie kawa!!
- Taka ze mnie kawoszka?
- Zacznijmy, jeszcze, raz.

    To był początek. Pierwsza rozmowa z właścicielką stoiska, którą nazywam Panią Włoszką, jaka de facto jest Polką, zakochaną od dekady (co podtrzymuje) we Włochu imieniem Sergio, musiała się (dzięki pomyślności losu) wydarzyć. Bo Pani Włoszki trudno nie dostrzec. Zawsze w perłach, z czerwoną szminką, uprzejmą, wiedzącą o kawie prawie wszystko i wdającą się w sprzeczki z mężem jedynie po włosku. Podczas kilku telegraficznych rozmów dowiedziałam się między innymi czemu warto oblizywać łyżeczkę po kawie, jak też dlaczego wszystko oprócz porcelany jest zbrodnią wymierzoną w serce małej, kofeinowej czarnej. Niezwykle trafnych zagadnień natury damsko - męskich było wcale nie mniej.


    Pewnego razu, po jednej z najbardziej uroczych polsko - włoskich scysji jaką możecie sobie wyobrazić, Pani Włoszka wyjęła welurową kosmetyczkę i zamaszystym ruchem poprawiła czerwień na ustach. Uśmiechnęła się do siebie (tak, można) i bez pardonu rzuciła bezgłośnie w moją stronę:

    - Pani jest jeszcze młoda, ale są pewne uniwersalne zasady kłótni, w której na kobiecą histerię nie ma miejsca. Na wrzask, też nie. Zresztą wrzask proszę Pani pojawia się najczęściej z bezsilności, a też mądry mężczyzna krzyczeć na siebie nie da. Niemądry pozwoli, będzie prowokował, bo tylko wtedy czuje się zauważony, tak niewiele dobrych rzeczy ma kobiecie do zaoferowania, że korzysta z wachlarza zagrywek brzydkich. Tylko gdzie tu męskość? Niech się Pani wystrzega, bo Pani jeszcze młoda. Sergio, bambino! Młodej damie espresso italiano i... bacio per me!

AJ