DZIEWCZYNO MOJEGO CHŁOPAKA

Chłopaku, którego kiedyś.


    Jako rasowy długodystansowiec etykietą per chłopaku mogłabym opatrzyć ekonomiczną liczbę gatunku męskiego. Na domiar złego, czas przeszły dokonany powoduje we mnie iście aseksualną transformację. Świadomość końca wspólnego miłowania zmienia mnie w obecności danego miłośnika z szynki szwardzwaldzkiej w zwykłą mortadelę. Mówiąc inaczej - spuszczam powietrze. Powiem więcej, towarzystwo tegoż miłośnika ni mnie ziębi, ni grzeje. Klapka w głowie przestawiona na the happy but end, próżno szukać słodkawych hi hi hie hie ani gorzkich wiesz, taaka jestem samotna. Za to były, okraszony nowym uczuciem, pociąga mnie równie mocno jak najnowsza kolekcja Gucci, czyli w zasadzie nijak. Trochę w tym rozsądku, trochę prawdy (nastąpił koniec), a jeszcze więcej, poszanowania dla obecnej, którą bywałam. I właśnie jako obecna, nie raz przygryzałam wargi.

    Bo oczekiwanie, że wszyscy wokół władają kulturą osobistą jak nożem i widelcem jest co najmniej nadmiarowe. Zdarzają się przecież znajome (jego znajome), które piąty rok z rzędu pytają jak masz na imię lub właściwie jaki macie status, bo z nim to nigdy nie wiadomo, albo kumoszki (Twoje), które włosem zarzucą, żartem poczęstują, klapsa wymierzą (prawdziwa historia!!) cicho utyskując, że on z Tobą krzyż pański, hańba, sodoma i gomora. Chcąc, bez urazy, stanąć w ich obronie (wszak po latach zrozumiałam), wytłumaczę pewną prozaiczną, relacyjną zależność. Otóż, będąc w dobrym związku, nie jesteś zagrożona. W żaden sposób, z żadnej strony. Gdyż w dobrym, nie ma miejsca na boki. To tak jak z wekami na zimę, jeśli dobrze zakręcisz, powidła się nie zepsują. Jest tylko jeden haczyk - nie masz wpływu ani na jakość zebranych owoców, ani na końcowy smak przetworu.

"Mylą się Ci, którzy wyobrażają sobie, że miłość rodzi się przez długi okres wspólnego życia i znajomości. Prawdziwa miłość jest córką duchowego porozumienia, które albo pojawia się od razu, albo wcale." Khalil Gibran

    Zatem, jeśli zrobiła się między Wami dziura wielkości stanu Ohio, no przynajmniej choćby taka, iż może się w niej zmieścić inna osoba, to albo a) tak się umówiliście, b) szykuj się do transformacji w mortadelę - akapit pierwszy, c) trafiłaś na matacza pospolitego, d) ułóż dziękczynną modlitwę, w której przekażesz klejnot bardziej potrzebującym. Taktyka 613 telefonów podczas jego wyjścia na piwo, kontrola social mediów i bielizny przed wrzuceniem do pralki - nie tędy droga. Tu przychodzi z pomocą, inna spożywcza metafora, człowiek, który najadł się w domu, nie dojada po fast foodach. Dodatkowo, wiedza, że stołuje się wyłącznie w domu (bo serwujesz mu pięć gwiazdek Michelin) daje spokój i brak pomysłów na szpiegowskie akcje. Ale faktycznie wypadałoby ją mieć, z pewnością równą twierdzeniu, że po wtorku niewątpliwie jest środa.

    W tym miejscu (odrobina prywaty) pragnę wysoką piątką pozdrowić wszystkie obecne moich śladowych byłych i powinszować, iż osiągnęły poziom zawekowania, w którym mortadele im nie straszne. Tak, jedni do siebie pasują, drudzy ciut nie. Natomiast bez wygłupów, nauczmy się jako gatunek ufać ludziom, szczególnie tym, których wpuszczamy do swojego życia na odległość pojedynczego oddechu. Równolegle, miejmy odwagę usuwać z tegoż otoczenia osoby, którzy owym zaufaniem żonglują, ośmieszają i którzy, o zgrozo, toksycznie - testują. Jeszcze jedno, ludzi, którzy nam się wymykają, siłą zatrzymać się na da. A nawet jeśli się da, to nie znam instrukcji. Na dodatek uważam, że waluta szacunku do samego siebie jest bezzwrotna i gdzieś indziej, zaświadczam, mieszka wzajemna lojalność. Recz do zapamiętania, z dużą szansą na odtworzenie, dziewczyno, chłopaku.

AJ