JUŻ TY DŁUGO PANIENKĄ NIE BĘDZIESZ

Wszystko się kiedyś kończy. Studenckie życie, sezon serialu, wakacyjny błogostan. W niektórych przypadkach, także stan cywilny. I tu, zróbmy przystanek. To ostatnie, powód do płaczu, czy przyczyna radości?


    Nie lubię mówić za wszystkich, więc napiszę. Jako ludzie, mamy pewne zbiory przyzwyczajeń. Chociaż mówi się, że nie najlepiej przyzwyczajać się do ludzi czy przedmiotów. Ale pewne rzeczy lub osoby lubimy bardziej, inne mniej lub w ogóle. Zresztą nie ma w tym nic złego, nadaje to jedynie kształtu naszej osobowości. Jakoś się w ten sposób dookreślamy, nie gubiąc tożsamości. Jedni lubią spać do południa, inni zrywają się skoro świt. Są mięsożercy, wegetarianie, audiofile, bibliofile. Jedni odnajdują się w sportach wodnych, inni w sportach walki. Są podróżnicy, melomani, malarze, pisarze, można wymieniać w nieskończoność.

    Zbiory niegroźnych przyzwyczajeń, które sprawiają nam przyjemność, dają wyraz temu kim jesteśmy. Robimy to dla siebie, nie kosztem innych. Groźnie zaczyna się robić kiedy przyzwyczajenie staje się uzależnieniem, czyli zastępując coś, czego faktycznie nam brakuje lub kiedy powoduje, że nie umiemy wytrzymać nawet ze sobą. Ale uzależnienie od ludzi i rzeczy, to temat na osobny wpis. Kiedy indziej. Tu mowa o przyjemnych przyzwyczajeniach, które nas dookreślają, dzięki czemu nie gubimy wspomnianej tożsamości. Równie dobrze mogą nimi być studenckie życie, sezon serialu czy wakacyjna beztroska. Jednak wszystko kiedyś się kończy, o ile tak zdecydujemy. Nie inaczej, życie to sztuka wyboru, pamiętacie?

    W niektórych przypadkach, kończy się także stan cywilny. Wtedy podejmujemy decyzję o przerwaniu etapu panieńskiego lub kawalerskiego, kwitując owy nowy stan sakramentalnym tak. Jeśli to powód do płaczu, oby z wrażliwości, jeśli to przyczyna radości, oby z serca. Mamy w końcu jeszcze jeden wieczór. Ten ostatni, na pożegnanie się z wolnością. Stanem, który tyczy się raczej umysłu niż papierów w urzędzie. Bo tak to już jest, jeśli człowiek czuje się szczęśliwy sam, szczęśliwy będzie i w parze. Mówiąc komuś tak na plaży, w kościele, na farmie lub jakkolwiek sobie wymyśli. Jak sobie wcześniej poukłada w głowie, że bycie z kimś, to nie więzienie i nie uzależnienie, a jedynie kolejny, przyjemny etap, w którym nadal jest się sobą, obejdzie się bez płaczu, a z radością.

    Tak jak w przypadku Panny, a właściwie już Pani M., w której wieczorze panieńskim brałam swego czasu udział. Legenda tego typu wieczorów jest w pełni uzasadniona, dlatego nie zamierzam odzierać jej z tajemnicy. Tego jaka jest M., też Wam nie powiem, bo nie sposób streścić kobietę w trzech zdaniach. Na tę kobietę, nie starczyłoby nawet trylogii. Poza tym jest zajęta, szczęśliwa, więc jak to mówię, oby im się. Opowiem Wam za to wieczór panieński, za pomocą dwunastu zdjęć. Reszta, głównie według Hamleta, pozostaje milczeniem.

1. Królowa jest tylko jedna.

2. Gadżetów jest dużo.

3. Jest alkohol.

4. Są rozterki. Po całym, czy po pół?

5. Są decyzje. Po całym.

6. Są gry i zabawy.

7. Jest zabawnie.

8. Są całusy.

9. Jest zdjęcie grupowe z dziubkami.

10. Jest więcej alkoholu.

11. Jest moment, w którym nie powinno się już robić zdjęć.

12. Jest jeden trzeźwy. One tak na serio?


AJ