"MASZ CI LOS" Z ZESPOŁEM KAMP!

Weszliśmy na domówkę, na którą wszyscy chcieli nas zaprosić.

I okazało się, że nie spełniliśmy jakby ich oczekiwań.

Wszyscy myśleli, że to będzie domówka życia.


    A było to jesienią, 16 listopada 2013 roku. Łódzkie trio wystąpiło na scenie wielbionego przeze mnie od lat klubu Stodoła. Tym razem już jako gwiazda wieczoru. Kilka godzin przed zdarzeniem, jakby nigdy nic byłam w pracy. Aż tu nagle przekazano mi informację - jest zgoda na wywiad. Nie myśląc zbyt długo, podążyłam na miejsce zdarzenia. Do wywiadu została godzina. Ostatnim przystankiem był pub Zielona Gęś, w którym zaopatrzona w kolorowy papier techniczny i nożyczki, wymyśliłam na potrzebę chwili muzyczny projekt pod nazwą nazwą "MASZ CI LOS". Opiewał on zespoły i wybranych starannie muzyków, których osobiście bardzo cenię. Założeniem miała być przypadkowość. Każdy z zaproszonych przez mnie gości miał sam decydować o przebiegu wywiadu, losując ze sterty pytań wypisanych na kolorowych kartkach.

    Na pierwszy ogień poszedł zespół Kamp! i ich zaskakująca tamtego dnia zgoda na wywiad. W dotychczasowej historii mieliśmy już liczne muzyczne styczności, ale jeszcze nigdy okazji, by porozmawiać na żywo. Zespół tworzą Michał Słodowy, Tomasz Szpaderski i Radosław Krzyżanowski. Chłopaki do dziś dnia zachowują świeżość elektronicznych, synth - popowych brzmień. W najbliższym czasie można ich zobaczyć we Wrocławiu (15.07.17.) i Raciborzu (22.07.17.), co szczegółowo najlepiej podaje fanpage zespołu. Zapis rozmowy znajdziecie poniżej. A Kamp! jest zespołem, którego słuchałam, słucham i słuchać będę. Ich koncerty to gwarancja dobrej muzyki i nie mniej dobrej zabawy. Najnowszym kawałkiem "Deny", rozkochali mnie w sobie na nowo. Natomiast jacy są, czy ryzykują, jak reagują na plotki na swój temat i czy chodzą na randki, przeczytajcie sami.

Co jest na tak / nie w byciu muzykiem?

Michał: Na pewno nieregularny tryb pracy. Nie musimy być w instytucji w określonych godzinach, 5 dni w tygodniu. To też argument na nie, ponieważ trzeba umieć zapanować nad swoim życiem i czasem, tak by go nie marnować. Następnie wyjazdy, one są na tak i na nie. Cały czas jesteśmy w trasie, podróżujemy, zwiedzamy nowe miejsca. Czasem jednak okazuje się, że ze względu na próby na zwiedzanie nie ma czasu.

Tomasz: Na nie na pewno jest czekanie.

Czekanie? To znaczy?

Michał: Tak jak teraz. To nie działa w ten sposób, że przyjeżdżamy, wychodzimy i od razu mamy wolne. To jest cała logistyka, czyli zorganizowanie przyjazdów ze sprzętem, czekanie na próbę, czekanie na zespół, który wystąpi przed nami, czekanie na obiad, na hotel i generalnie jest to czekanie. I czekanie w tym właśnie sensie może być również na tak, jak najbardziej na tak. Nie jesteśmy muzykami, nie takimi po szkole muzycznej i nie było to nam pisane od samego początku. Wynika to z pasji i myślę, że najfajniejsze jest to, że spełniamy teraz jakieś tam nasze bardzo młodzieżowe marzenia. Czekanie daje dużo do myślenia.

Tomasz: Tak jest.

Zaryzykować żałować, czy nie ryzykować, bo się żałuje?

Tomasz: Odpowiedź jest tylko jedna: zaryzykować i nie żałować.

Najwięcej adrenaliny zapewnia mi...

Michał: Jeśli mówimy o zespole, no to na pewno adrenaliną są koncerty. Ale czy to jest coś co zapewnia mi najwięcej adrenaliny? Nie wiem.

Tomasz: Wczoraj a'propos adrenaliny miałem rozmowę z trzecim członkiem naszego zespołu. Rozmawialiśmy o tym czy jest takie poczucie po trasie koncertowej. Czy czujemy, że nas rozpiera energia? I właściwie po koncercie brakuje tego uczucia. Radek twierdzi, że są momenty, szczególnie w domu, w których masz nagle poczucie czemu tak cicho.

Michał: A z drugiej strony, jak jesteś w trasie, to brakuje tego braku adrenaliny.

Tomasz: Więc jest to nierozłączna pętla życia.

W jakim kraju chcesz jeszcze wystąpić?

Tomasz: Na pewno chcemy wystąpić w Ameryce Południowej, Środkowej, Meksyku.

Michał: W Meksyku. Tak.

Dlaczego właściwie tam?

Tomasz: Po pierwsze nie byliśmy tam ze względów turystycznych. Dodatkowo mamy stamtąd duży feedback. Zdaje się też, że latynosi mają podobne do nas podejście do muzyki. Ich gibkość. Ich muzyka jest folklorystyczna, trzeba mieć do niej serce.

Michał: Tak, i to jest jeden kierunek. Na pewno będziemy też starać się częściej koncertować w Niemczech. Po wielu rozmowach, w tym z kolegami z innych, wnioski przychodzą same. Poza tym Wschód jest rynkiem, który dla nas jest bardzo dobry, niezblazowany. I jest jeszcze potrzeba nowości, ale myślę, że to na razie byłby dobry strzał. To są te kierunki.

A gdzie byliście na Wschodzie?

Michał: Byliśmy w Moskwie.

Tomasz: I jeszcze w Chinach.

Michał: No tak, w Chinach, z czym wiąże się śmieszna historia ze tam nie ma alkoholu na festiwalu. To jest...

...smutne?

Michał: Nie, to było akurat fajne.

Jak reagujesz na plotki na swój temat?

Michał: Słyszeliśmy, że dużo imprezujemy.

To plotki?

Tomasz: Myślę, że są w tym lepsi.

Michał: Na pewno są lepsi, ale też ciężko nam to zbadać. Nie jesteśmy bardzo grzeczni. Ale widocznie są grzeczniejsi i niegrzeczniejsi od nas. To też jest tak, że ludzie zapamiętują tylko te rzeczy odlotowe. Normalności nie bierze się pod uwagę.

Tomasz: Często opowiadam pewną historię. Weszliśmy na domówkę, na którą wszyscy chcieli nas zaprosić. I okazało się...

Michał: ...że nie spełniliśmy jakby ich oczekiwań. Wszyscy myśleli, po pierwsze, że jesteśmy wyżsi, a po drugie, że jak przyjdziemy to będzie domówka życia.

Najgorsza randka na której byłeś?

Tomasz: Nie miałem skandali na randkach. Chyba w ogóle nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek był na randce. Tak żeby się umówić. Znaczy były takie, ale nie nazwałbym tego tak.

Michał: No właśnie zdefiniujmy randkę.

Tomasz: To takie spotkanie, ucieranie.

To jak z tym ucieraniem?

Michał: Miałem taką. Musiałem uciec z tej randki, mówiąc, że muszę jechać. Powiedziałem, że się spieszę, a okazało się, że muszę przeczekać dwie godziny na mój transport. Dodatkowo okazało się, że zastawiłem torbę z portfelem w tym miejscu, z którego uciekłem. Było strasznie.

Tomasz: Ja jakoś nie miałem złej randki.

Same dobre?

Tomasz: Może nie same dobre, ale nie miałem jakiejś takiej ekstremalnej.

Moje sposoby na psychofanów to...
zacznijmy od tego czy tacy są.

Tomasz: Powoli zaczynają być. Ale jest ich tak mało, że naprawdę jak powiemy o tym w wywiadzie, to wszyscy będą wiedzieli o kogo chodzi.

Mówmy zatem generalnie.

Michał: To bycie miłym przede wszystkim.

Tomasz: I jak najbardziej neutralnym, ale bardzo zajętym.

Michał: Piekielnie zajętym.

Tomasz: Trzeba się pakować, albo jechać, albo robić cokolwiek. Jesteśmy zarobieni wtedy. To jest jednak dobry sposób nie na psychofanów, ale na stalkerów. O nich trzeba pamiętać.

Najlepszy sposób na tremę...

Tomasz: Niestety to smutna odpowiedź, ale używki.

Michał: Taka jest prawda.

Tomasz: Nic dodać nic ująć.

Michał: Nie uważam, że to jest smutne. To nie problem, a sposób. Nie mamy przecież tremy zawsze.

Czy ta trema zmniejsza się czy zwiększa?

Tomasz: To zależy.

Michał: To zależy w zasadzie od nie wiadomo czego.

Tomasz: Od zmęczenia.

A na początku jak to było?

Tomasz: Na początku to było gigantyczne, ale my koncertujemy już od pięciu lat. Rzadko zdarzają się koncerty, przy których choćby nie chodzi się w kółko. Jest pobudzona atmosfera, nie było chyba koncertu bez tremy. Miałeś?

Michał: Nie. Znaczy były takie, gdzie w pewnym momencie rodzi się rutyna. Na przykład teraz rozmawiam i nie myślę co będzie za chwilę, a czasami jest odwrotnie. Nie zależy to ani od wielkości klubu ani od żadnej innej reguły.

Tomasz: Tremę powodują kwestie techniczne. Jest mnóstwo organizacyjnych spraw, które trzeba załatwić przy koncertach. Trzeba choćby mieć baterie na podsłuch, nie zgubić ich. To bywa stresujące.

Michał: Później okazuje się na przykład, że przed wyjściem na scenę nie można ich znaleźć. Albo ostatnio brutalnie zgarnięto fana ze sceny i to zdecydowanie też była stresująca sytuacja.

Najgorsze wspomnienia koncertowe...

Tomasz: Dużo takich mamy.

W takim razie top 3.

Tomasz: Serbia na pewno. Problemy techniczne.

Michał: To zazwyczaj problemy techniczne.

Tomasz: Olsztyn! To było piekło.

Michał: Ostatnio graliśmy tam koncert. Graliśmy go 2,5 godziny jak nie dłużej. Przerywaliśmy przynajmniej 5 razy. Po kilka razy leciały te same utwory. Musieliśmy przerywać, bo sprzęt nam nie działał i okazało się, że po prostu kabel robił zwarcie. Ludzi nie wyszli z klubu, tylko czekali cały czas, chociaż to był to jakiś dzień w tygodniu, chyba czwartek. Także szacun, że ludzie to wytrzymali. Oczywiście kilku wyszło, ale większość czekała cierpliwie aż sprzęt znowu będzie sprawny.

2,5 godziny?

Michał: Tak, trochę się przeciągnęło. Generalnie chyba wszystkie koncerty dociągnęliśmy do końca. Ostatnio zgubiono na przykład nasze bagaże, podczas wyjazdu do Włoch. Najpierw spóźniliśmy się na samolot, a później nie mieliśmy połowy sprzętu, ale koncert został zagrany.

Tomasz: Tak, nie było takiego koncertu, którego byśmy nie zagrali. Położyliśmy wiele koncertów, ale zawsze leciała muzyka.

Michał: Na przykład pierwszy koncert, który mieliśmy na Open'erze. To był taki stres, że tego koncertu nie pamiętam.

Ja pamiętam, bo byłam.

Tomasz: Tak, naprawdę?!

Naprawdę, daliście radę.

Michał: Bo zwykle te wspomnienia związane z niepowodzeniami są techniczne, nie ma chyba innych powodów, żeby była trauma koncertowa.

A mieliście traumę między sobą? Taką, że na przykład się kłócicie?

Michał: Nie kłócimy się. Staramy się jakoś to rozwiązać pokojowo. Choć był jeden poważny kryzys, który trochę się przedłużył przy powstawaniu pierwszej płyty. Później było już w porządku.

Tomasz: Ale tylko dlatego, że się nie pokłóciliśmy.

Michał: Pewnie gdyby nie ciśnienie mogłoby pójść lepiej, ale mieliśmy pewne tematy, w głowie niestety, a nie między sobą.

Najlepsza metoda na kaca...

Tomasz: Kierowanie samochodem, wyjazd z pracy. Rundka po mieście w aucie, albo ewentualnie motocykl.

Michał: Nie ma chyba takiej złotej metody.

To co Wam pomaga?

Michał: Znaczy mi pomaga jak mamy dwa koncerty pod rząd. Po wyjściu z drugiego koncertu jestem jak nowonarodzony, więc hasło na kaca to praca.

Tomasz: Mi się to nie sprawdza.

Michał: Mi się to sprawdza, ale ciężko powiedzieć. Nie mam jakiegoś przepisu chyba jeszcze. Trzeba go stworzyć.

Najgorsze wspomnienie z dzieciństwa to...

Tomasz: Miałem bardzo dobre dzieciństwo.

Szczęśliwy człowiek. Czyli wszystko poszło dobrze?

Michał: Ja byłem bardzo gruby i to była jedyna rzecz, która bardzo mocno przychodzi mi do głowy.

Gdybyś był potrawą byłaby to...

Tomasz: Kesadija, bez mięsa.

Michał: Nie mam pojęcia. To jest bardzo trudne pytanie.

Tomasz: Może jakiś szaszłyk?

Michał: Nie, niespecjalnie lubię. Myślę, że na ten moment byłbym bombą opoczyńską albo kartaczem.

Najlepsze koncertowe wspomnienia...

Michał: To, że któregoś ze stresu nie pamiętam i Palladium. To znaczy to wspomnienie przyszło trochę później, bo myślałem, że na tym koncercie nikt się nie bawi. Później jak zobaczyłem nagrania, to się okazało, że nie było osoby, która by nie reagowała. To był taki koncert, który wywoływał duże emocje.

Tomasz: Było też przede wszystkim bardzo dużo ludzi, co przerosło nasze oczekiwania. Tylko nasz koncert, żaden festiwal, a mieliśmy wypełnione całe Palladium. Miałem najlepszy czas w życiu wtedy, także prywatnie, więc miałem dużo energii by ją oddać. Było fajnie.

Michał: Było mnóstwo znajomych.

Tomasz: Był fajny after, wszystko było jak trzeba.

Opisz siebie w 5 słowach...

Tomasz: Stać mnie tylko na słowa typu: idealny, genialny artysta, wyjątkowy głos (śmiech).

Michał: Wyjątkowy głos pokolenia.

Tomasz: Wysmakowane poczucie estetyki, wspaniały gust, tak bym się opisał. O Michale powiedziałbym natomiast: genialny kochanek, wspaniały ojciec, kochający mąż.

Michał: Kochający mąż i...

Tomasz: Dobry syn, poczciwy sąsiad.

Michał: Poczciwy sąsiad, to naprawdę.

Tomasz: Uczciwy współpracownik.

Michał: Idealny współpracownik.

Tomasz: Taka poczciwina. Człowiek zawsze na miejscu.

Pewność siebie, chyba dobrze?

Tomasz: Pewność siebie jest przereklamowana, a skromność jest przereklamowana jeszcze bardziej.

Najdziwniejszy komplement...

Michał: Ja ostatnio taki dostałem. Spotkałem się z kolegą z liceum. Powiedziałem mu - cześć!, a on - cześć, ale nie znamy się. Ja na to - znamy się, bo razem chodziliśmy do liceum. Na co odpowiedział - jak chce z kimś gadać ze swojej klasy to chciałbym żeby to był ktoś starszy niż ja. Także nawiązał do mojego wyglądu i pocisnął z dwóch stron. Z jednej strony to jest pozytywne, a z drugiej mówię ej ale...mimo to odebrałem to jako komplement.

Autor zdjęcia głównego to Grzegorz Pastuszak.
Podczas wywiadu zdjęcia robiła Helen Lify.

Do słuchania, piosenka z debiutanckiego albumu:


Do obejrzenia, wspólne niepozowanie:


AJ