PATOFIL

Są niestety, ludzie uszkodzeni. I tacy ludzie uszkadzają innych.

    Co to znaczy być uszkodzonym? Znaczy, na przykład, doświadczyć patologicznego domu. Powiem więcej, uznać go za coś normalnego. Że się na siebie wrzeszczy, zdradza, karze siebie milczeniem, czy obrzuca brzydkimi słowami. To też nieznajomość poczucia bezpieczeństwa i zdrowej miłości. Na zasadzie dziewczyna, która nie była szczęśliwa, zauważona, ceniona, czuje się całkiem normalnie, kiedy jest nieszczęśliwa, niezauważona, nieceniona. Ona, po prostu nie zna stanu ponad to. I nie pozna, póki sobie nie uświadomi, że wyjść cało można nawet z chorego domu. Najlepiej, byłoby ją przytulić i wytłumaczyć, że chłopak, który idzie z nią na spacer i jaki czasem coś mówi, a czasem milczy, czasem jest wesoły, a czasem niepewny - jest właśnie fajny i normalny. Bo nikogo nie udaje, nie robi pięknych oczu, okazuje szacunek, jest - na czas, a czasem wręcz - i do rany przyłóż.

    Gorzej, jak dziewczę owego ratunku i zwyczajności jest nieświadome. I do kolekcji na wybojach życia dołącza maminsynka (nie mylić z dorosłym facetem, który darzy swoją matkę uczuciem i szacunkiem), narcyza oraz nie daj buk - socjopatę. Albo chłopiec, który z braku innych mężczyzn w domu przyjął (przedwcześnie) rolę opiekuna. Najpewniej i we własnym związku ją utrzyma, nie umiejąc dostrzec, że choć zamiast partnerki ma dziumdzię, co tworzą - jest dla niego znajome, więc i na rewolucję argumentów brak. Rewolucję, którą często jest wyjście poza znajome właśnie i olśnienie, że możliwe są relacje niekaleczące, ciepłe, rozwojowe dla obydwu stron. Szczęśliwie jeśli zarówno dziewczę, jak i chłopiec, zechcą nad sobą popracować. Może nawet siebie odnaleźć? Porzucić okowy emocjonalnego kalectwa, przykrego domu, czy wcześniejszych, makabrycznie dojmujących relacji. 

"Rozumiem, że można kogoś uwieść i zawieść, można się z kimś rozwieść, można kogoś porzucić, ale nie wolno go uszkadzać. Takie przestępstwa powinny być karane z całą surowością prawa. Jeżeli na paczkach ze szkłem pisze się "Uwaga: szkło", to czemu na paczce, w której mieści się nasze serce, nie miałoby być napisu: "Uwaga: drugi człowiek"?" 
 
    Nie umiem nie przyznać racji słowom powyżej. Zresztą, Agnieszka Osiecka - ich autorka, rzadko kiedy się myliła. Toteż, skoro nie idzie wytrzymać we dwoje, trzeba obrać azymut na wolność lub na #niedlanasrazem. A wbrew ścielącej się gęsto opinii - rozstanie może uszczęśliwić bardziej niż pozostanie w dogorywającym związku. Oczywiście jeśli jest nam w tym związku niedobrze i kiedy jest nam niedobrze w taki sposób - właściwie nie do poprawy. Bo się żeśmy, przykładowo, nie dobrali. Dodatkowo, wbrew kolejnym festyniarskim przekazom, bycie samemu nie świadczy o tym, że nie jesteś fajny czy atrakcyjny, jedynie o tym, że z tym człowiekiem przeszliście kawałek życia i że Wasz wspólny czas się teraz kończy. Można sobie podziękować, zapłakać, odżałować, zrobić przerwę i znów uwierzyć w swoją dobrą, na pewno wiele dojrzalszą - relacyjną gwiazdę. 

"Ludziom się wydaje, że jak będą mieć żonę i dzieci, to będzie dobrze. A jak już mają żonę i dzieci, to okazuje się, że nie jest dobrze. I okazuje się, że tak naprawdę nie chcieli mieć rodziny, tylko chcieli, żeby było dobrze." 

    Cytat Tomasza Piątka, również w punkt. No bo chwila momencik, dlaczego ludzie wytrzymują, ba! Konsekwentnie pozostają w szkodliwych, nijakich relacjach? Ano, z rozmaitych powodów. Bo wierzą w jeden związek na całe życie. Bo się przyzwyczaili. Bo boją się być sami. Bo są uszkodzeni. Bo nie wierzą, że jeszcze coś dobrego im się przydarzy. Bo, w końcu, mają wspólny biznes czy kredyt hipoteczny. Po czym zaś poznać, że związek nam nie służy? Po zwykłym, subiektywnym odczuciu, że dłużej już tego nie chcę, nie zniosę. Wtedy im szybciej zapada decyzja o rozstaniu, tym lepiej. Nie doprowadzajmy siebie do kresu wytrzymałości. Proszę! Człowiek jest wtedy iście udręczony. Są osoby na tyle zdrowe i dobre dla siebie, że szybko podejmują takie decyzje. I chwała im za to, że nie pogrzebią w takiej relacji kilka ładnych lat, wręczając sobie karnet na ulgę oraz zdrowie.

    Właściwie to myślę, że gdyby ludzie nie bali się nowego, rozstawaliby się znacznie częściej. Równie ważne, jeśli ciało mówi, że dłużej nie wytrzyma. A ciała trzeba słuchać zawsze, bo to biologiczny Rumcajs - nie da się go oszukać. Za to jeśli oba ciała się unikają - to jest bardzo ważny, często negatywny, komunikat. Cóż, wiem, Antarktydy nie odkrywam. Zdradzić mogę natomiast inny szczegół. Istotny w parowaniu. Bo o sukcesie i żyli długo, długo i szczęśliwie świadczy po wielokroć kilka prostych prawd. Porządne i wieloletnie sprawdzanie się, zgodność charakterów i wyznawanie tych samych wartości. Ot co! Ponadto, nie od dziś wiadomo, że dorosłym ludziom odpowiedzialność sprawia satysfakcję, daje siłę napędową, bezpieczeństwo. Niedojrzali unikają odpowiedzialności. Tym pierwszym wróżę lepiej. Najpewniej też temu, który żyje sobie spokojnie wiele lat i nagle spotyka cudnego człowieka. Spotyka Ciebie. W dodatku to narasta i nie mija. Uważam, że trzeba o to walczyć. Jeśli po rozstaniu zostaje tylko ulga, to nic z tego nie będzie, a jeśli zaczyna się rodzić tęsknota... no to może jednak jesteście dla siebie? 

Podaj dalej. Nie uszkadzaj.

AJ