PIĘTNO BYCIA SINGLEM

Wolny status związku boli, szczególnie tych, których rozrywka ogranicza się do podglądania innych na facebook'u. W końcu osoba bez pary to nieprzystosowany do życia odmieniec. Prawda? Nie sądzę.


    Riedel miał rację, samotność to straszna trwoga. Nikt o zdrowych zmysłach nie lubi być sam, o każdej porze dnia i nocy. Nikt też, z czysto biologicznych względów, nie jest stworzony do życia w pojedynkę. Jesteśmy genetycznie uwarunkowani na dobieranie się w pary, które we właściwym rozumieniu powinno przypominać trzydaniową kolację a nie jedzenie w fast foodzie. Bezludne wyspy istnieją, ale tylko w marzeniach ludzi, którym chce się na chwilę odpocząć. Prędzej czy później każdy odludek pragnie otworzyć się przed resztą świata, być zauważonym, lubianym. Socjalizacja nie jest prosta, ale ucieczka przed innymi prowadzi bardziej do depresji niż równowagi. Bycie singlem to nie kwestia mody, ani wymogów wielkomiejskiej dżungli. Najczęściej to świadomy wybór, ludzko dojrzały i całkowicie uzasadniony.

    Samotnym można być dziś, jutro, zawsze. Samotność czuć w tłumie, na ulicy, pod kołdrą. Samemu się rodzi i samemu się umiera. Jest jednak pewien rodzaj samotności zabójczej, tnącej serce jak żyletka. Najgorsza samotność to taka, którą czuć podczas bycia z kimś w związku. Niby jestem w parze, a jednak smutno i nie w pełni. Niby jestem zajęty, a mimo wszystko motyle w brzuchu dawno zdechły. Niby powinienem się cieszyć, a co wieczór chlipie po kryjomu w poduszkę. Niby jest moja, ale trochę się rozglądam. Takiej samotności mówię stanowcze i zdecydowane nie. Taka grzebie każdą miłość, a człowieka zmienia w antyludzki wrak. Właśnie ta powoduje, że decyzji o byciu singlem zaczyna się pragnąć. Tyle, że wdrożenie jej w życie to nie bułka z masłem. To tak jak z rozwodem, ten za porozumieniem, nic nie kosztuje, za to owe porozumienie stron, kosztuje dużo.

"Człowiek mógłby żyć samotnie przez całe życie. Ale, chociaż sam mógłby wykopać swój grób, musi mieć kogoś, kto go pochowa." James Joyce

    Co więcej, staropanieństwo to jeden z wiodących żartów podczas imienin u cioci. Stary kawaler także dostanie za swoje, bo w ogólnym odbiorze dziczeje i staje się nie do życia. Znajomi cyklicznie wyliczą, kto jest na chodzie a komu już nikt nie wyzna miłości. Do tego rodzice upominający się o wnuki, towarzystwo wiecznie ćwierkających par, walentynki, życzenia o tym jedynym, karnety dla dwojga, duble zestawy. Babcia przypomni, że za jej czasów to było inaczej, koleżanka wsunie szpilę, że ona z misiaczkiem to ma jak w bajce, a fryzjer wysunie wnioski, że jak wizyta w salonie to na pewno dla ukochanego. Przyznanie się do bycia singlem, wśród osób otępiałych intelektualnie, jest jak wyznanie o pomyśle na podcięcie sobie żył. Dla takich bycie samemu oznacza, że coś jest nie tak, latka lecą a czym skorupka nasiąknie za młodu, tym na starość trąci.

    Trudno tłumaczyć się z decyzji o byciu samym, zresztą niekiedy na próżno. Niewiele osób zrozumie (choć mam nadzieję, że to tylko wrażenie), że wśród singli są nie tylko odmieńcy, ale ludzie wiedzący co robią. Osoby, które szukają odpowiednich, a nie otoczeniu odpowiadających. Często też przecież ludzie, niepotrzebnie spychani na społeczny margines związkowego wykluczenia. To zazwyczaj Ci, którzy taką decyzję podjęli świadomie, nie godząc się na beznadzieję, leczą rany lub mają nieco mniej szczęścia w miłości. Nie przypominają dziwaków, ani klinicznych aspołecznych przypadków. Znacznie bardziej odpowiadają postawie emocjonalnych siłaczy, którym nie straszne są kładzenie się do łóżka samemu. Daleko im także od desperacji, w której i na bezrybiu rak ryba. Nie katują po nocach lalek voodoo, nie zapomnieli jak używa się narządów rozrodczych, a zwierzęta hodują bo są dobrzy, a nie sfiksowani. Mają przyjaciół, pasję, prace, pragnienia. Są normalni, tyle że w pojedynkę.

"Przyjaźń to strach przed samotnością, a miłość to jeszcze większy strach przed osamotnieniem." Tadeusz Konwicki

    Emancypantki łatwo wrzucić do worka feminizmu, a wolne męskie partie uznać za nieżyciowych. Bo przecież nie wypada, co ludzie powiedzą, wieś huczy a sąsiedzi obgryzają paznokcie. Analiza facebook'a wolnych obywateli bywa więc roztrząsana szczególnie drobiazgowo, każde słowo zawiera podtekst, dowolny znajomy z pracy staje się kandydatem na męża, a wychodzenie z domu uznaje się jako potencjalne łowy. Piętno ściska potylicę, wesela stają się imprezą nie do przeżycia, a myśli o zmianie miejsca zamieszkania coraz więcej. Wokół wszyscy biorą śluby, sadzą drzewa, rodzą dzieci i budują domy. Ale momencik, nie dajmy się zwariować. Ludzie gadali, gadają i gadać będą. Tym co kłapią bezwiednie dziobem, kij w oko. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. A miłość to także dojrzałość, wszystko w swoim tempie. Co ma być to będzie, jeśli nie jest, znaczy nie jest, jeśli nie szukam, znaczy, że tak wybrałem, a jeśli szukam, znajdę.

    Bycie singlem ma też dobre strony. Może być stanem przejściowym lub świadomą decyzją. Niefajnie gdy jest traktowane jako znamię, powód publicznego zażenowania. Jasne, dla jednych wygodne będzie wpadanie z ramion w ramiona i chwalenie się powodzeniem godnym casanovy. Dla innych atrakcyjne wyda się zmienianie partnerów jak rękawiczki i wybrzydzanie przy tym jak czterolatek grzebiący w talerzu. Jeszcze następni uznają, że życie jest krótkie, potrzeby cielesne priorytetem więc wżdy wiek młody ma swe prawa. Tacy skonsumują każde mięso, byle było zdatne i nie w całkowitym rozkładzie. Ostatni, single, ci z wyboru, z przypadku, przeznaczenia lub Bóg jeden wie jakich powodów, mają za sobą nie mniej niż sparowani, a najlepsze dopiero ich czeka. Wszystkim po kolei życzyć wypada szczęścia, jeśli obecny stan sprostuje osobistym oczekiwaniom. Znaczy dobrze się dzieje, szczęście płynie strumieniem. Sąsiedzi spokojni, babcia uradowana, kot grzeczny. A tych, którym ciekawość nie daje po nocach spać, zalecam serdecznie pozdrowić, wysłać pocztówkę z wakacji lub śmiało powiedzieć jestem z lub bez i nic wam do tego. Wszystkim odważniejszym, gratuluję i całkiem zasłużenie dodaję: keep calm cause I'm proud of you.

AJ