MIŁOŚĆ OSTATNIEJ SZANSY

Człowiek uczy się do końca życia. Człowiek, do końca życia kocha.






    Grasuje bliska prawdzie opinia, że ludzie dobierają się w pary, szukając kogoś, kto ma taki sam typ nerwicy. Znaczy szukamy własnych nerwic, znajdując je w przyjaźniach, często i w miłości. Inny potężny pogląd głosi, że zakochani, zanim się zobaczyli, istniały już potężne prastruktury ich związku. W uproszczeniu: sześć korzeni - trzy ze strony kobiety, trzy ze strony mężczyzny, tzn. uwewnętrznione relacje z matką, z ojcem i - uwewnętrzniona relacja rodziców. Istnieje nawet prawidłowość, wedle której w dzieciństwie wcielamy w siebie związek rodziców jako całość i staje się on podstawowym wzorcem definicji związku.

    Tylko z definicjami, co do zasady, bywa różnie. Niektóre, już w pierwszym odruchu, są nie do przyjęcia. Inne, przez lata pozostają jedynie suchym tworzywem bez najmniejszego zastosowania. Pewne jest właściwie tylko jedno. Faktem bowiem jest, że przychodzimy na świat z potencjałem kochania i bycia kochanym. Pojedynczo i w znaczeniu globalnym. Kolejno, w zależności od naszych doświadczeń, jest nam łatwiej lub trudniej owy potencjał rozwijać. Dodatkowo, a może po pierwsze - istotnie, każda miłość karmi się zdolnością tworzenia więzi (również ze sobą). Bez tego - żadna miłość nie może się spełnić.

    A jak spełniać się zaczyna, zaczyna i wymagać. Głównie zaufania i otwartości. Wyjścia z warownej fortecy, jaką wznieśliśmy dla własnego bezpieczeństwa. Następnie, w ideale (chociaż i sensu stricto) miłość kumuluje się we wzajemnym uczuciu, pełnym, głębokim i spokojnym. Co więcej, jeśli bez przymusu mamy z kimś kontakt wieloletni, to ani przyjaźń, ani miłość - to rodzina. Ogrzewające relację uczucie cierpliwe jest, łaskawe jest, nie zazdrości, nie szuka poklasku i tak dalej. Zasadniczo do czasu kiedy zaczyna ranić. Kiedy dany miłośnik (każdziutkiej płci) godzi się na wszystko w imię miłości i trwałości relacji. 

    Na salony bicia serca, zmieszanego z nerwicą wjeżdża natenczas stary, (nie)dobry, polski skrypt męczennicy/rzadziej męczennika. Nie ma co się wzdrygać. Wdrukowany w geny, momentami nachalnie prześwituje. Jak wobec jego szkodliwego działania czuje się wspomniana męczennica? Ano niepewnie, niewystarczająco, niezauważona. Niekochana jak trza. W hierarchii wartości zajmując dalekie, ani trochę zaszczytne, ostatnie miejsce. Na zasadzie, pierwszeństwo ważności ma jego syn z poprzedniego związku, jego matka, matka owego syna, praca, kot, lodówka, potem długo, długo nic i dopiero męczennica.

    Przykre, ot co. Niefortunnie, często pretekst do pozostania w związku stanowią dzieci, mimo rzeczywistości, w której w wielu przypadkach dzieciom wiedzie się dużo lepiej, kiedy rodzice jednak się rozstaną. Badania nad rozwodzącymi się parami wykazują, że dzieciom łatwiej się uporać z rozstaniem rodziców niż nieustannymi kłótniami, czy lodowatą obojętnością. Czym się posiłkować w decyzji? Intuicją, własnym dobrem, minimalizacją strat, faktami (!). Wszak właśnie one, mają więcej ze strażnika niż łgarza. Przede wszystkim i przed wszystkim warto przyjrzeć się uważnie własnemu ciału i sygnałom, jakie ono wysyła. 

    Smutną prawdą jest także to, że żaden związek nie zaspokoi naszych wszystkich potrzeb. Relacje między ludźmi z natury są niekompletne, niedoskonałe, niedopełnione, a niektórzy ludzie są po prostu nieuczciwi i nie warto budować z nimi intymności. Na pewno nie z tymi, dla których jesteś zaraz po kocie, znajomych, pracy i lodówce. Bo prawdziwa intymność to poczucie, że masz w sobie miejsce na drugiego człowieka i przekonanie, że w nim także jest miejsce dla Ciebie. Więcej jeszcze, to chwile kiedy jesteście dwojgiem serc w jednym ciele, ale kiedy Wasze ciała są osobno, Wasze serca nie przestają bić. 

W końcu to ani przyjaźń, ani miłość - to rodzina.


AJ


PS: Tekst powstał pod wielkim wpływem zarówno autora, jak i samej książki Jak zaczyna się miłość. Pierwsze trzy minuty. Twórcą tej lektury obowiązkowej jest Michael Lukas Moeller, psychoanalityk, który przez lata i z powodzeniem zajmował się psychoanalizą par. Był też pierwszym laureatem międzynarodowej Nagrody im. Ottona Meinzera, przyznawanej od 2000 roku za rozwijanie wiedzy o miłości. Oprócz tego, całkiem ode mnie (bez pośredników) kochajcie się czule i słuchajcie dobrej muzyki, na przykład takiej.