Jeśli nam na czymś zależy, dołożymy starań by to mieć. Jeśli bliżej nam do lenistwa niż wytrwałości, zgodzimy się na byle co. Także w miłości.
Chyba każdy lubi mieć wszystko, a przynajmniej to czego potrzebuje, i to podane jak na tacy. Jako ludzie, jesteśmy leniwi, aż nadto. Lubimy mieć pieniądze, partnera, luksus, czas wolny i wszelkie przyjemności. Lubimy pławić się w nic nie robieniu, przebierać w kochankach i mieć tyle, ile się nam w wewnętrznym rozrachunku należy. Tyle że łatwe rzeczy, trudno docenić. Przychodzą, odchodzą, nie zastawiając nam w głowach najmniejszych po sobie śladów. Wartości, jakby brak, a i przyjemność z czerpania niewielka.
Druga strona ludzkiej natury, ta dla wytrwałych i pragnących jakości na wielu poziomach, mówi, że na lepsze trzeba sobie zapracować. Jeśli zdecydujemy otrzepać się z lenistwa, które jest czymś naturalnym i w określonym wymiarze także czymś na kształt bezcennej równoważni, przyjdzie nam się zmierzyć z rzeczywistością. A ona, jako podła jędza, bywa szara i smutna. Jednak tylko od nas zależy, na jako ją pokolorujemy. Nie mówię o patrzeniu na świat przez różowe okulary, ale stawianiu sobie celów, dążeniu do czegoś, czego naprawdę pragniemy. Tylko my mamy realny wpływ na jakość naszego życia, na zagospodarowanie go w odpowiedni dla siebie sposób. Nie politycy, przepisy, konstytucja i telewizja śniadaniowa. Jedynie my sami, każdy z osobna.
" Bądź silny. Nie bój się zacząć działać z tym co masz. Nie bój się mierzyć wyżej." Ralph Colon
Trudno przy okazji nie wątpić. Jeszcze trudniej nie myśleć, że "a na co mi to wszystko!". Ze wszech miar chcąc więcej, wątpić jednak nie należy. Należy za to nie poddawać się, i to pod żadnym pozorem. Jeśli coś jest warte zachodu, i czujemy to w głębi, znaczy że walka się opłaci. A uzyskane przy okazji rany, jedynie nas czegoś nauczą. Bezsensem jest godzenie się na beznadzieję, lub relacje, w których jest "w porządku". W porządku jest też zmywanie, ale o wiele wygodniej użyć do tego zmywarki. Powiedzieć, że jest w porządku to tak jakby patrzeć na osiedle przez brudne okna, wmawiając sobie, że słońce i tak, choć w małym stopniu, przedziera się przez szybę.
Tak samo jest ze związkami. Można być z kimś, tylko dlatego by nie być samemu, uznając stan obecny za wystarczający. Wygodny, łatwy, więc też w gruncie rzeczy byle jaki. A miłość, co by o niej nie mówić, do stanów łatwych nie należy. Jest przyjemnością, ale też staraniem o siebie i dbałością o partnera, na którym nam zależy. Nie ma w niej miejsca na coś pomiędzy, nijakie kompromisy. Jest za to sporo miejsca na budowanie, utrwalanie i poznawanie coraz to głębszych, wspólnych rejonów. Można nauczyć się przyrządzać przepiórkę, robić szpagat, władać kilkoma językami, ale miłości, jej jedynej, od tak nauczyć się nie da. Ją trzeba odczuwać i na nią, w sposób solidny, trzeba sobie zapracować. Wymagania i w tym przypadku z pewnością się opłacą. Z jednej chociażby przyczyny, w której jakość związku wpływa bezpośrednio na jakość całego naszego życia.
"Pilnuj się, aby nikt Cię nie lekceważył, nie zbywał ani po Tobie nie deptał. Powiedz po prostu: Chwileczkę. Jestem warta wszystkiego, kochanie." Maya Angelou
Jeśli jednak czegoś brakuje i robi się nierówno, walczmy o wspólne dobro. Jeśli zaniedbujemy któreś z miłosnych rejonów, spokojnie, proces naprawczy tego na czym należy najczęściej bywa zbawienny. Warto walczyć o kogoś, na kim nam zależy. Jeśli jednak ulatuje z nas wiara, przyjemność i uczucia, czas na zmiany. Jeśli nam nie odpowiada jedno czy drugie, mówmy otwarcie, nie bojąc się walki o swoje. Zmiany nie są niczym strasznym, a jedynie procesem w walce o jakość życia, w zgodzie z tym co aktualnie odczuwamy. Korzystniej być aktywnym kreatorem własnej rzeczywistości, szczególnie miłosnej, a nie jedynie jej biernym odtwórcą. Nawet jeśli nie od razu się uda, gra jest warta świeczki. Wtedy mówienie love is brutal łatwo zastąpić zwrotem love is possible. Na sercu lżej, w głowie porządek, życie jakby lepsze. And this is fucking awesome.
AJ