WYMA-ŻONA

I ślubuję Ci miłość, wierność...


Tegoroczny sezon weselny obrodził w rozrywkę, razy trzy. Hej wesele, hej hej hej.

    Każda para inna, choć wszyscy ślubowali aż po grób. Wszystkim, kibicuję. Mimo, że wesela nie należą do listy moich ulubionych form spędzania czasu, nie było na co narzekać. Dodatkowo, pewien ślub sprawił, że nie miałam nic do dodania, a zdarza się to niezwykle rzadko. Ślub znajomej ze studiów, po którym miałam uciec na Bałkany. Ślubowanie, w którym widać było o wiele więcej niż białą suknię i złote obrączki. Pozwólcie, że Wam o tym opowiem.

"Tańczyłem z paroma dziewczynami przypadkowymi, a potem- z Tobą, i przypadkowość skończyła się, bo przecież my byliśmy tamtej nocy umówieni od lat." Jeremi Przybora

    Sobota popołudnie. Mały kościół. Oni. Goście. Różowa sukienka i ja, wyjątkowo na czas. Równie wyjątkowy ksiądz, którego słuchało się nie mniej przyjemnie jak starego znajomego z przed lat. Potraktował ich indywidualnie, czyli z należytą uwagą. Zamiast historii kościoła, zaserwował wszystkim historię ich poznania. W Remoncie, od pierwszego, do każdego następnego wejrzenia. Plus kilka szczegółów, które należały wyłącznie do ich historii, sprawiając, że w końcu ich drogi obrały wspólny kierunek. Na tyle silnie, by mogli ślubować, miłość i wierność, aż po grób.

    W tym oto momencie, mojej znajomej załamał się głos. Dusząc wzruszenie, dokończyła przysięgę małżeńską. Wzruszenie udzieliło się reszcie. Nie było w tym nic z patosu, ani z treści tanich romansów. Łzy przyszły i do mnie. Ściskając pięciozłotówkę, patrzyłam na nich jak wryta. Trochę z podziwu, trochę z zazdrości. Byłam przekonana, że wiedzą co robią. Dalej przyszły śmielsze myśli, w których widziałam ich jako twierdzę nie do obalenia, a zaraz potem wspólne "my", wypełnione jakością. Ksiądz spuentował owe zajście słowami, "teraz zaczyna się Wasze życie".

"Spotkanie kogoś, kogo pokocha się z wzajemnością, jest wspaniałym uczuciem. Ale spotkanie bratniej duszy jest uczuciem chyba jeszcze wspanialszym. Bratnia dusza to ktoś, kto rozumie cię lepiej niż ktokolwiek inny, kocha cię bardziej niż ktokolwiek inny, będzie przy tobie zawsze, bez względu na wszystko." Cecelia Ahern

    Miał rację. Patrząc na nich, nie miałam wątpliwości, że siebie chcą. I są na tyle dojrzali, że wiedzą co robią. A ich twierdza, jest nie do obalenia. We łzach, złożyłam im po wszystkim życzenia. Życząc, najwszystkiego. Bo oni razem, tyle właśnie mogą. Wszystko, czego chcą. Nie wiem gdzie znaleźli tak ludzkiego księdza i skąd biorą tyle siły, żeby wyznaczać współczynnik związkowej jakości. Napisali własną historię, która broni się w każdym z ich indywidualnych rozdziałów. Trochę ich podziwiam, a trochę zazdroszczę. I kibicuję, aż po grób.

    Nie mogłam zostać na weselu, bo Bałkany. Ale wystarczyło mi to, co zobaczyłam. Nie biała suknie i złote obrączki. Sobota popołudnie. Mały kościół. Oni. Goście. Różowa sukienka i ja, wyjątkowo na czas. Przysięga małżeńska i ksiądz, który potraktował ich historię indywidualnie, czyli z należytą uwagą. W końcu każda miłość ma swój początek, rozwinięcie i zakończenie, w którym bez wątpliwości, można ślubować miłość i wierność, aż po grób. Nieważne czy towarzyszą temu goście i ludzki ksiądz, ważne, że para tworzy twierdzę nie do obalenia. Bo razem, tyle właśnie mogą. Wszystko, czego chcą. Aż po grób.


AJ