OBYWATEL INTERNET

Miał być wolnością. Ucieczką od świata absurdu. Najbardziej liberalnym z mediów, w którym każdy ma prawo napisać wszystko.


    Wszystko, od gromkiego bicia braw, po celne obrzucanie się błotem. W tej wirtualnej dziedzinie anonimowi komentatorzy specjalizacja krytyk mają kolekcje połyskujących medali, bowiem nic nie działa bardziej oczyszczająco niż wylanie pomyj bez pokazywania twarzy. Zresztą nie trzeba zaglądać do internetu by w owych pomyjach ugrzęznąć. Obgadywanie pospolite ma się całkiem dobrze. A zjawisko podglądactwa, nie mniej powszechne, ma sporą szansę stać się nową dyscypliną olimpijską. Jednak, nie dramatyzujmy ponad stan. Internet, czyli obecnie nieodłączny element życia, ma też dużo plusów. Bo przez owe podglądactwo, można się wizualnie zidentyfikować. Najlepiej zrobić to w wierny sobie sposób. Znaczy, że każdy z profili na serwisach społecznościowych, na którym jesteś lub dopiero będziesz, coś o Tobie mówi.

    Mówi głównie tym, którym pozwalasz do siebie zaglądać. Także, pracodawcom. Dlatego też, dobrze uznać, że wirtualna identyfikacja wizualna (tym bardziej jeśli masz z nią do czynienia zawodowo) jest niejako Twoją wizytówką. I choćbym wmawiała Ci, że liczy się wnętrze, to z równym przekonaniem namawiam Cię do świadomych ruchów w sieci. Szczególnie, jeśli podpisujesz je swoim nazwiskiem. Najlepiej porównać ten proceder do przeglądania starych zdjęć, na których nie wiedzieć czemu połączyłeś zaczesanie grzywki na prawo ze zbyt dużą ilością żelu, lub tą pamiętną 18 u Bachy, kiedy to wszystkie jak makiem zasiał nałożyłyście różne kolory brokatu na świeżo zrobioną trwałą. Rzecz będzie miała się podobnie, jeśli zajrzysz na któryś ze swoich profili społecznościowych za kilka lat.

A WTEDY BĘDZIE TAK, KLIKNIJ ŚMIAŁO

    Mianowicie nawet wobec profili, czy też wirtualnych treści, mamy indywidualne upodobania. Jednych denerwują słodkie pieseczki, drugich dokumentacja rodzinna, jeszcze innych zdjęcia kaw, makaronów i wszelkich smakołyków, kolejnych mądralińskie cytaty i coelhowe przemyślenia. Wiadomo, wszystkim nie dogodzisz. Zresztą nie musisz. Sama szerokim łukiem omijam niepracującą szlachtę, ogłoszenia towarzyskie, malkontentów i tysiąc ujęć na minutę. Za to wielbię dobre kadry, muzyczne nowinki, wszelkie podróżnictwo i solidne teksty. I tu, chwila na moje tyci ciut mądrzenie się. Bo dobrze byłoby uznać, że wirtualna identyfikacja wizualna jest niejako Twoją wizytówką. Dobrze by było przed przyciskiem "udostępnij", wcisnąć osobisty alert z przyciskiem "czy będę tego żałować?". Tak jak z grzywką zaczesaną na prawo, albo brokatem w trwałej.

    Ale żeby nie siać ponadmiarowej paniki, ani nie zamykać wolności, tym bardziej, że wolność krajowa stoi ostatnio pod znakiem zapytania, pokażę Wam, kto ostatnio identyfikację wizualną zrobił bez zarzutu, a i z wolnością problemów jakby brak. Będzie to nawet pewnego rodzaju kryptoreklama, z tym jednak uwzględnieniem, iż moja działalność reklamowa w ich przypadku nie wiąże się z uzyskaniem żadnej korzyści majątkowej, osobistej lub jakiejkolwiek innej, prócz szczerej chęci przedstawienia Wam zespołu, który ma dużą szansę rozbawić Was do łez. A mowa o startującym dopiero Kabarecie Polefka, który 29 lipca zabawi na Nowym Świecie 63. Jak sami twierdzą, stąpając po kruchym lodzie polskiego absurdu, pokażą Wam problemy w relacjach damsko - męskich, w sytuacjach zawodowych lub zwykłych, kiedy to przychodzi człowiek do człowieka, jak koza do woza, i o - gały z orbit wyszły. A fejs, tylko jeden!

źr. Dzienność

AJ