Kiedy udawany sposób życia staje się jedynym na nie sposobem.
Kreowanie wizerunku, nazywane fachowo public relations, to nie tylko dbanie o kontakty z otoczeniem, spójny obraz siebie, instytucji, ale także, szereg działań, który wpływa na odbiór danej osoby lub organizacji. Głównym celem owych działań jest stworzenie płynnej komunikacji pomiędzy organizacją a jej otoczeniem, wytworzenie zaufania do podmiotu oraz efektywne informowanie otoczenia na temat firmy. A przynajmniej tak wynika z definicji. W łatwy sposób można sobie wyobrazić PR firm, instytucji, organizacji, głównie dlatego, że z szerokiej gamy ich produktów codziennie korzystamy. PR poszczególnych osób, segmentu rozrywki, również. Biorąc pod uwagę rozległy świat mediów, na zawołanie kojarzymy dany produkt z obrazem, wyrażeniem, kolorem, a czasem i smakiem. Bez trudu łączymy marki z otoczką, która im wiernie towarzyszy.
Wiemy, że Rafaello wyraża więcej niż tysiąc słów, przed zażyciem Rutinoscorbinu jesteśmy niewyraźni, Red Bull doda nam skrzydeł, a w McDonald's spotkaaamy się. Popularne slogany przyciągają nas w miejsca, które znamy, lubimy, budzą kontrowersje czy też ciekawią. Preferencje wyboru marek to rzecz indywidualna. Same części składowe poszczególnych wyborów, podobnie. O ile marka pasuje nam pod wiadomym nam tylko względem, służy i jest wiarygodna, nic dodać. Kreowanie wizerunku w bardziej powszedniej formie to także cała otaczająca nas rzeczywistość. Na wspomniany wizerunek prywatny składa się kilka składników. To kim właściwie jesteśmy, jak komunikujemy się ze światem zewnętrznym, co chowamy do szuflady, a co wystawiamy na wirtualny żer. O ile pasujemy sobie, jesteśmy wiarygodni, nic dodać. A w sytuacji proporcjonalnie odwrotnej, kiedy czujemy niezgodę na siebie i kilka rzeczy uwiera?
"Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą." Joseph Goebbels
Drogą męk pańskich możemy to w sobie przepracować, zaakceptować, lub w poczuciu niezgody, zmienić. Proces zmian nie jest ani łatwy ani bezbolesny. Na dodatek, osobisty powrót na drogę dobrego (=spójnego) PR'u nie jest wdrażany błyskawicznie. W grę mogą wchodzić utrata zaufania, a więc i jego odbudowanie, niewiarygodność osoby, a więc i nowe jej sobie przyswajanie, oraz często spiętrzone napięcie, a więc również obszar nierozwiązanych konfliktów. Brzmi groźnie, bo i proces czasochłonny, lenie odpadną jako pierwsi. Mleko się rozlało, niech sobie poleży, może samo wyschnie. W końcu nie samym PR'em żyje człowiek, a to dobro to po co to komu, naiwność, marzycielstwo i głupota. Jako jedna z naiwnych, na dodatek głupio marzących, nie widzę problemu w dobrych chęciach, ratunkowej komunikacji czy brzydkiej, choć nadal ładnej bo wiarygodnej, prawdzie. Do niej bowiem można się odnieść, z nią, polemizować.
Wyjście znacznie mniej optymistyczne zakłada zastąpienie kilku prawd pojedynczymi kłamstwami. I o ile nie zachęcam do pielęgnacji kłamstwa, w pewnym wieku zwyczajnie człowiek wie, co zostawić dla siebie, a jakie informacje puszcza się bez reszty w obieg. Taka selekcja informacji chroni nas przed zjawiskiem "wszystko na sprzedaż". Wróćmy jednak do kłamstwa, które jeszcze mniej optymistycznie, przypuśćmy rozpoczyna hodowlę skłonności do kłamania. Od zatajania prawdy, po przytaczanie wymyślonych historii, na "jestem człowiekiem bez wad" kończąc. Cel główny: pozostać nieskazitelnym. Cel poboczny: przykryć niezgodę na siebie i kilka uwierających rzeczy. A wszystko w formie, która od zwykłego kłamania różni się określoną postawą, w której nawet sam opowiadający płynnie, z nurtem własnej fantazji, nie umie oddzielić prawdy od zmyślania.
Mitomania w wieku dziecięcym jest przejściowa. Wyraża się w wielkiej chęci przeżywania przygód baśniowych oraz nie mniej popularnie, utożsamiania się z bohaterami ulubionych bajek. U starszyzny, nastolatków, dorosłych, stałe rozmijanie z prawdą jest groźniejsze. Pochodzi ze zwykłej próżności, ale niekoniecznie jest przez nią warunkowane. Oczywiście to łatwy sposób na dodanie sobie znaczenia i zwrócenie uwagi otoczenia, ale też, sposób na wskroś krótkowzroczny. O ile człowiek kłamiący nie ma rysu psychopatycznego, zgrabna układanka kłamstw kruszy się pod naporem życiowej weryfikacji, uważnych partnerów, zmiennych nastrojów lub obserwacji bliskiego otoczenia. Patologiczna skłonność do kłamania dochodzi do niewygodnego momentu, zarówno dla samego zainteresowanego, jak i potencjalnych okłamanych.
Mitomania, pseudologia czy też zespół Delbrucka (jako pierwszy opisał zjawisko) to dodatkowo idealne podłoże dla wirtualnej kreacji wizerunku. Na zasadzie łatwiej zlajkować kolejny filtr niż powiedzieć w oczy "podobasz mi się", czy mniejszy wstyd "zarabiam więc mnie stać" zamiast "właściwie oscyluję na krawędziach miesięcznej pensji". Tendencje kreacji baśniowych mają do siebie coś jeszcze, już optymistycznie nawet ani odrobinę. Kryją za zasłoną dymną błyskawicznych kłamstw, nierzadko osoby, które sztucznie napinając się do realiów wyimaginowanych postaci, tracą po drodze siebie. Stając się po drodze kimś wirtualnym, na potrzeby partnerów, przełożonych, lub siebie, w niezgodzie na uwieranie. Zapominając, że udawany sposób życia to jeden, nie jedyny sposób na życie, a lepszy wiarygodny PR, niż baśniowe filtry kłamstw.
AJ