REWALACJA!

Weekend nad polskim morzem, czy Egipt all inclusive? Podpowiadam.

    Sezon wakacyjny w rozkwicie. Zasobność portfela i czasu - umiarkowanie syte. Głowa bliska wybuchu i rok bez przerw na ładowanie baterii. To powody, dla których podarowanie sobie wolnego weekendu działa bardziej niż zbawiennie. W pojedynkę, bez dodatkowego "bagażu". Taki czas, spędzony według siebie. I dla wszystkich oburzonych, że jak to sama, jak to się nie nudzisz, jak to tak, zapewniam - prowadzę rozpustne życie wewnętrzne. Co więcej, intro część mnie, nie pozwala na zastój myśli na łączach.

    Tylko teraz, gdzie? W Polsce nie wiadomo jak z pogodą. Za granicą nie wiadomo jak ze wszystkim. Te i inne podróżnicze rozterki nie ułatwią Wam wyboru. Jedyne co liczy się naprawdę to fundusz, którym dysponujemy i intuicja. Tak, intuicja. Czyli w moim przypadku, wejście na ulubioną stronę z noclegami i wciśnięcie ikony zarezerwuj. Jakkolwiek enigmatycznie to zabrzmi, tym razem, zawołała mnie Rewa. Wieś w województwie pomorskim. No to co, jednak Polska? Tak, Polska. Polska to ślicznotka!


    Jaka jest Rewa? Mała. Zachwycająca. Różnorodna. Położona na terenie Nadmorskiego Parku Krajobrazowego, który jest najstarszą formą ochrony na terenie powiatu puckiego. Ponad połowa powierzchni Parku to wody Zatoki Puckiej Wewnętrznej, od reszty akwenu oddzielonej piaszczystym, podłużnym wypłyceniem zwanym Ryfem Mew (po którym raz w roku odbywa się Marsz Śledzia, 12 km - morzem!). Zalesienie 40% powierzchni Parku (bonus) stwarza dogodne warunki życia wielu gatunkom zwierząt.

    Dodatkowo, wewnętrzna strona Zatoki Puckiej, to wietrzny raj dla fanów sportów wodnych. Plus flądra, dorsz, śledź, makrela! Zewnętrzna strona to z kolei oaza dla leniuszków, z taflą czystej wody i równie czystej plaży. Weekend na zapoznanie z miejscem wystarczy na tyle, by mieć pod koniec pobytu mały jego niedosyt. Trzymając się własnego podróżniczego zwyczaju, pierwszy dzień łazikowałam, zaglądałam z ciekawością w każdy kąt, kończąc marsz na Cypelku Rewskim, otoczonym ze wszech stron wartką wodą. 

    Drugi dzień podróżniczy natomiast święcę. Wszędzie. Próżno wyciągać mnie z pokoju, łóżka, a nie daj buk z balkonu, z którego rozpościera się widok na Zatokę. Na marne planować również wycieczki, zbiórki o 6:15 i spotkanie z lokalnym przewodnikiem. Dzień drugi to relaks w najczystszej postaci, regeneracja, tak zwane odmóżdżenie. Dzień trzeci to klasyka plażowania i konsumpcji, a czwarty, foto atak spacerem po miejscu pobytu. Ocena dla Rewy? 5+. Kolejne plusy i minusy pobytu nad morzem (zamiast piramid) poniżej.

Plusy

1. Po pierwsze piękna Polska.
2. Wiązanie włosów jedynie w cebulę.
3. Plan na urlopowanie przed tłumem OPEN'era.
4. Oglądanie wschodów i zachodów. I tak mogę bez końca.
5. Słońce, słońce i jeszcze raz słońce. Plus soundtack "fale morskie".
6. Ryby. Smażone, pieczone, wędzone, w galarecie, peklowane, jedzone, łowione.
7. Nowi fajni ludzie. Nawet Ci, których już nie spotkasz. Pan z dworca, który pomaga znieść Ci walizkę po schodach i nie jest w tym podejrzany, nie prosi Cię o pieniądze, ani nie wystosowuje chamskiego, letniego podrywu. Taksówkarz, jaki dziękuję za wspólną podróż i kelner, pamiętający Twoją ulubioną herbatę. Sąsiad w pendolino, pozdrawiam, też. 
8. Reset głowy w stosunkowo rajskich, wartych swojej ceny, okolicznościach.
9. Chëcz Kòle Szpërka - nocleg, rodzinny klimat i pyszna kuchnia.
10. Urokliwość wszechobecnych widoków, bez filtra.
11. Kilka cennych chwil, bez budzika.

Minusy

1. Piasek ewryłer.

Więcej minusów nie pamiętam.

Innymi słowy, Rewalacja!








AJ