NIE ZNACZY NIE

Stawianie granic, zwane asertywnością, pomaga wykrystalizować otoczenie i przesiać ludzi, których jedynym celem jest gwałt na Twoim ciele lub umyśle. Szkoda czasu i zdrowia. I nie mów, że nie.


    Mówienie tak jest równie ważne jak ogłaszanie nie. Tyle, że niekiedy człowiek wpada w dziwaczną spiralę bojaźni, do obrony siebie i swoich poglądów przed innymi. Bo co pomyślą? Jak mnie odbiorą? Będę tym innym, złym? Lepiej się zgodzę, będzie spokój. W końcu mama mówiła, nie wychylaj się synek, bądź grzeczny, bo nie wypada. Dobre maniery owszem, ale tylko wtedy, gdy rozmawiasz z kimś równie porządnie wychowanym, a nie takim, który na dzień dobry serwuje ci pojazd z rozmiaru twoich ud, pracy w biedronce, czy statusu związku. Mimo, że cudze słowa potrafią wbić gwóźdź w poczucie własnej wartości, nie przejmuj się. Miej ją i tak, słowa innych mają zerowe pole działania, jeśli czujesz się gościem. Poza tym takie mądrale, mają więcej kompleksów niż wieżowców ma Dubaj.

"Witaj we wspaniałym świecie zazdrości. W cenie biletu dostajesz powalający ból głowy, prawie niemożliwą do opanowania chęć popełnienia morderstwa i kompleks niższości." J. R. Ward

    Granice warto ustalić już na początku, na zasadzie: co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie. Ich rozpoznanie, zarówno własnych i cudzych, jest kluczowe. Fizycznie, chronią przed dyskomfortem niechcianych, cielesnych styczności. Wewnętrzne, pozwalają zachować odrębność w myśleniu oraz działaniu, do którego masz u licha pełne prawo. Wyznaczając granice, bierzemy też odpowiedzialność za własne emocje. Zachowania ludzi są wyłącznie bodźcem, reakcje na nie, całkowicie naszą sprawą. Ludzie dojrzali potrafią rozszyfrować własne uczucia, nie obarczając za nie innych. Potrafią dodatkowo wcisnąć stop innym, przed zachowaniami, których nie akceptują. Bez strachu, że byle baran, zamieni wymianę zdań w śmiertelnego focha.


    Niestety asertywności nie dostajemy w pakiecie genów od pierworodnej. Ale jej, jak wszystkiego, godzi się nauczyć. Wykształcamy ją w procesie socjalizacji, trafiając zarówno na ludzi, jak i parapety. Masterom spokoju wystarcza stosowanie metody trzech wdechów, lub mówienie mniej roztropnym "nieważne". Dla wszystkich innych poleca się liberum veto, i to za każdym razem, gdy ktoś policzkuje cię kąśliwą, poziomem przypominającą rów mariański, uwagą. Przy okazji wypadałoby, żebyś pokonał swoje, najczęściej nieuzasadnione, poczucie niższości. Noś głowę wysoko. Nie przepraszaj, że żyjesz. Mów nie, zawsze kiedy czujesz, że ktoś z naprzeciwka rzuca w ciebie błotem. W miłości, o zgrozo, szczególnie. Zasługujesz na szacunek, a jedynie robiąc dobrze sobie, dogodzisz innym. Czyż nie?

AJ