ZJEDŹ Z MARSA

Nieświadomi różnic płciowych żyjemy w konflikcie. Spodziewamy się, że osoba, z którą jesteśmy odgadnie bez pudła co leży nam na sercu. Zapominamy, że mężczyźni i kobiety się różnią, a linia do porozumienia to prosta.


    Ponad 20 lat temu John Grey, guru w dziedzinie związków międzyludzkich, podzielił nas na dwie grupy. Kobiety wysłał na Wenus, mężczyzn na Marsa. Skalę wartości mieszkanek pierwszej planety zmieścił w porozumieniu, miłości i relacjach. W punkt. Bo jako kobiety mierzymy swoje samopoczucie miernikiem stanu uczuć i jakości związków. Rozmawiając czujemy się jak ryba w wodzie. A są to rozmowy długie, szczegółowe, wręcz analityczne. Mamy doktorat z psychologii, dyplom z poradnictwa, stopień magistra duchowości. Zdarza się nam roztrząsać pewne zdarzenia, biorąc je na operacyjny stół grupowej oceny. Ponadto jesteśmy podszyte emocjami, łącząc naturalną potrzebę wsparcia z pomocą. Międzyludzkie dialogi zrywają przed nami kurtynę intymności, dzięki czemu dalsze relacje owocują harmonijną współpracą. Interesujemy się innymi mieszkańcami planety, w myśl zasady, bez porozumienia ani rusz. Pozornie, zgoda.

    Na Marsie sprawy przybierają całkiem inny obrót. Tu rządzi siła, kompetencja i skuteczność. Osiąganie celów jest celem samym w sobie. Marsjanie od ludzi wolą rzeczy, sprawy, wiadomości. Napatoczysz się tu na całe poletko niezależności, samodzielności, skuteczności. Panowie Dobra Rada znają rozwiązania wszystkich problemów. Niczym Zosia Samosia odprawiają chęci pomocy z kwitkiem. Szukanie wsparcia uznają za oznakę słabości. Tu bojaźń to wstyd a płacz to żenada. Udowadnianie kompetencji daje im poczucie zadowolenia, plus 100 punktów do rozrachunku bycia Mega Męskim Mężczyzną. Nie przeżywają miesiącami, nie rozgadują się godzinami. Niczym jaskiniowcy, zapewniają byt słabszym podopiecznym. Umiejętnie wkładają uniformy żołnierzy, policjantów, biznesmenów. Kompetentnie reprezentują gatunek, mocą muskułów i zawodowych dokonań. Tu także po części, zgoda.

"Męski umysł nastawiony jest na znajdowanie rozwiązań. Kobiecy umysł interesuje się procesem." Allan i Barbara Pease

    Dwie planety. Dwa światy. A żyć razem w zgodzie by się chciało. Pożenić Yin i Yang i czerpać z tej korelacji przyjemność. Prób podejmowanych bez liku, niektóre nawet kończą się i żyli długo, długo i szczęśliwie. Zapytacie, tylko jak to? Odpowiadam- no tak to. Wystarczy zrozumieć co nas dzieli i owe różnice respektować, chcąc dla drugiego przynajmniej tyle ile chce się dla siebie. A natury nie oszukasz. Nie można obwiniać zebry, że ma paski, ani kobiety, że ma uczucia. Nie wypada też być całodobową izbą pomocy, skoro mężczyzna o pomoc nie prosi. Oczywiście, żyjemy w świecie większej świadomości i rozwój, także duchowy, jest dostępny niczym internet ze stałym łączem. Niektórzy jednak ten dostęp blokują wirusem, popełniając szereg kardynalnych błędów, by stwierdzić na końcu: "ach te baby", "ci faceci". Tyle że, trudno być w pełni człowiekiem, bez czerpania z obu płci. Prawdziwego mężczyzny nie zawstydzą emocje, a prawdziwej kobiety nie przerazi wymiana żarówki.

    Dzielące nas różnice można opisać sagą, lub sprowadzić do dwóch zdań. Nie chcąc zanudzać, wybieram wariant drugi. Esencją jest porozumienie, a nie walka o hierarchię w miłosnym szeregu. Różnimy się, ale walka płci ma sens tylko w sypialni. Więc jeśli mówimy wam, że nam źle i łza się w oku kręci, nie sypcie rozwiązaniami z rękawa. Słuchajcie, przytulajcie, bądźcie obecni. Nie szukamy sposobów, a waszego zrozumienia. Za to my, zamiast szafować ofertami pomocy lub dwuznacznymi złośliwościami, zaufajmy naszym siłaczom, są wystarczający by sprawy załatwić po ichniejszemu. Wierzmy, ufajmy, bądźmy ich fankami. Nie szukają matek, a partnerek. Tylko tyle i aż tyle. Dogadać się idzie. Nawigacja będzie niepotrzebna. Zastrzyk z empatii obowiązkowy dla całości. Zatem apel do wszystkich, zejdźcie z Marsa, opuśćcie Wenus. Spotkajmy się. Tu, na ziemi.

AJ