JESZCZE ZDĄŻĘ

W kraju zawrzało. Zamiast fali ciąż, zalew oburzenia. Kampania społeczna "Nie odkładaj macierzyństwa na potem" trafiła na peryferia zrozumienia, a drwiny płyną pasjami. Rozprawiają wszyscy.

Jako potencjalna matka, wypowiem się i ja.


    Uporządkujmy pojęcia. Macierzyństwo, fakt posiadania dziecka przez kobietę. Bycie matką, etat odpowiedzialności za drugiego człowieka. Pierwsze, wedle biologicznych zdolności, możliwe jest między 15 a 49 rokiem życia. Eksperci od porodów, kierując się należytą płodnością, zawężają nieco porodowe ramy. Powiadają, wolno ci, jeśli oscylujesz między 25 a 35 lat. Drugie, wedle obserwacji czysto życiowych, nie ma terminu ani zależności liczbowych. Matką możesz się stać, ale tylko jeśli chcesz, jesteś gotowa i masz świadomość, co stoi za progiem 9 miesięcy. To także decyzja, stawiająca kropkę nad i wkroczeniu w dojrzałość.

    Macierzyński werdykt o posiadaniu dziecka podejmujesz sama. Nie rodzina, znajomi, sąsiadka czy ksiądz. Jesteś gotowa albo nie, chcesz być matką lub wręcz przeciwnie. Cokolwiek postanowisz, zrób to świadomie. Dzieci nie są dla dzieci. Nikt jednak nie powinien gmerać ci w brzuchu, głowie, ani życiu, które z perspektywy macierzyństwa wygląda zupełnie inaczej niż bezdzietny szlak. Ponadto byłoby dobrze, gdybyś, chcąc uniknąć eksperckich gróźb, zmieściła się we wspomnianych ramach. Jeszcze lepiej, kiedy towarzyszy ci człowiek, którego nie przerazi nocny płacz malucha czy kilka dodatkowych kilogramów. Dodatkowo, pewniej poczujesz się jeśli masz gdzie mieszkać, za co żyć i jesteś prorodzinnie nastawiona do życia.

    Jeśli jest odwrotnie, zostań bizneswoman, łowcą krokodyli albo wojenną korespondentką. Też świetnie, życie to sztuka wyboru. Zostanie matką, to także wybór, tyle że z górnej półki. Ale nie każda kobieta musi być matką, niektóre wręcz nie powinny. Nie ma przymusu rodzenia, bycie rodzicem to droga dla pewniaków. W tej kwestii żaden stereotyp, kampania czy książka, też prawdy ci nie powie. Nie chcesz, nie bądź. Naprawdę, nie musisz. Nikt też nie powinien cię za to oceniać, bo nikomu prócz ciebie takie prawo nie przysługuje. Dużo lepiej nie zostać matką, wiodąc szczęśliwy żywot, gdyż jest to możliwe i w pełni wykonalne, niż matką, która została nią pod presją, i której matką w pewnym momencie się być odechciało. Historia, o zgrozo, zna i takie przypadki.

"Świat jest naprawdę pokręcony. Zmuszają Cię, żeby uzyskać licencję, jeśli chcesz hodować psa, a każdemu durniowi pozwalają mieć dziecko." Ilsa J. Bick

    Niestety kampania uderzyła w twarz większość kobiet. Przykre, bo w momencie kiedy stajemy się starzejącym społeczeństwem, coś co miało pomóc, zaszkodziło. Policzek nie należy się jednak kobietom, ale twórcom kampanii. O rządzących nie wspominając, bo nie o polityce mowa, choć i ona od lat macza w tym palce. Zabrakło realizmu, w którym kobieta z filmiku, przeciętną Polkę przypomina tylko z twarzy. W ową przeciętność, wpisują się bowiem także względy ekonomiczne, w których dodatkiem do dwójki w kawalerce najczęściej jest kredyt, a nie dziecko. Zamiast szklanych domów i podróży do Tokio, powszechnie występuje 30m2 i tydzień urlopu nad morzem. Za to coraz trudniej być kobietą wielozadaniową, od kariery, obiadów, dzieci i namiętnych nocy z partnerem. Doba ma jedynie 24 godziny, a pensja nie rośnie jak kurs euro.

    Ale spokojnie, Polak potrafi, a dla chcącego nic trudnego. Wszystkim zdeklarowanym, kibicuję. Reszcie niechętnych, dopinguję równie ochoczo. Jedni i drudzy, jeśli wiecie co robicie i czego chcecie, duma pierś rozpiera. Bycie rodzicem to nie przelewki. Do CV powinno się wpisywać zarówno tytuł magistra filologii, jak i inżyniera rodzicielstwa. Ja, jako ta prorodzinna, dzieciom mówię zdecydowane i stanowcze tak. Właśnie one uwidaczniają miłość w sposób dosłowny. Z egoistycznego punktu widzenia, to także naoczny dowód naszej nieśmiertelności. Zatem jeśli jesteś gotowa i pewna, w równym stopniu jak twój partner, nie odrzuca się na słowo instynkt a do skarbonki nie wrzucasz wyłącznie jednogroszówek, właśnie stałaś się pretendentką do roli matki. I wiesz, nawet trochę ci zazdroszczę.

A ja? Jeszcze zdążę.

Jeszcze coś, link. Sprawca zdarzenia, oceńcie sami:


AJ