SZCZĘŚCIE KRAJOWE BRUTTO

Kto Ty jesteś? Polak mały, mam skarpety i sandały. Jaki znak twój? Orzeł biały, polej szybko mnie gorzały. Gdzie Ty mieszkasz? Między swemi, każdy obcy to enemy. W jakim kraju? W polskiej ziemi, wśród rodaków, samych leni. Czym ta ziemia? Mą ojczyzną, mercem, pięścią i zgnilizną.


    Brzechwa wielkim poetą był. Autorem wielu znanych bajek i wierszy dla dzieci, satyrycznych tekstów dla dorosłych, też. Gdyby miał dziś napisać wiersz o Polaku, nie wiadomo jak by brzmiał. A nawet gdyby napisał, to nie wiadomo co by Brzechwa miał na myśli. W końcu tylko autor to wie, choć zdarza się, że także czasem i on sam, pewności co do własnych myśli nie ma. Chyba, że jest zdolny, to go czytają. Jeszcze lepiej jak tworzy, to go dostrzegają. A najlepiej jak wyraża się jasno, to go rozumieją. Brzechwa zdolny był, na dodatek tworzył i wyrażał się jasno. Kłaniając się poecie w pas, biorę na stół interpretacji jego wiersz o Polaku. A właściwie to, co z niego zostało. Polskę i Polaka, naszej ery.

Kto Ty jesteś?

    Polak mały, czytaj wielki kompleks zachodnich sióstr i braci. Ten, który poprzez poprzeczkę we własnej głowie, boi się być wielkim. Jest więc mały. Nie spieszy się w ruchach, decyzjach, odwadze i marzeniach. Wbito mu w ciemię, że nie warto się wychylać, a pokorne ciele dwie matki ssie. Jest tylko Polakiem, w skarpetach i sandałach. Są jeszcze Polki. A one ładne są, i lubią chuć. Słowianki macanki, do tańca i do różańca. Schabowe smażą. Odprawiać modlitwy umieją. Na tace dają. Krzyżem w Kościele leżeć potrafią.

Jaki znak Twój?

    Orzeł biały, czytaj biała mocna ojczysta. Spożywana we dnie, w nocy, w niedziele i święta. Najlepiej na trupa, do zwrotu i dna. Przy świadkach lub do lustra. Czysta jak górski potok, mocna jak prawy sierpowy. Towarzyszka życia, matka, żona, kochanka. Bez niej rzeczywistość jest szara, a ludzie brzydcy. Morderczyni nieśmiałości, czcicielka głupoty, przyjaciółka agresji, bywalczyni imprez. Rozwiązuje języki, rozluźnia ciała. Odmawiają jej wyłącznie kierowcy, duchowni, tak zwane lamusy i kobiety w ciąży.

Gdzie Ty mieszkasz?

    Między swemi, czytaj bez kija nie podchodź. Twoja krew jest czerwono biała. Inaczej jesteś inny. A inny znaczy zły. Nie waż się mieć dziadka Żyda, brata geja, czarnoskórego znajomego, czy partnera o skośnych oczach. Niech do głowy nie przyjdzie Ci słuchać reggae, tańczyć samby, lubić sushi czy oglądać westerny. Zapomnij o amerykańskich snach, włoskim winie i hiszpańskim słońcu. No chyba że kupujesz auta, to kupuj niemieckie.

W jakim kraju?

    W polskiej ziemi, czytaj w stadzie owiec, prowadzonych po A4 na rzeź. Śmierdzisz tchórzem, zalatujesz leniwcem. Od spacerów wolisz kanapę. Zamiast walki wybierasz kapitulację. Słuchasz polityków i proboszcza. Wyznajesz religię MTV. Stosujesz zasady z pod lady. Dużo narzekasz. Obgadujesz sąsiadów. Nie pamiętasz daty urodzin swojej matki. Pamiętasz za to, co wydarzyło się w 154 odcinku "M jak miłość". Wiesz wszystko lepiej.

Czym ta ziemia?

    Mą ojczyzną, czytaj stanem portfela i statusem związku na Facebook'u. Twoje motto brzmi "jestem, bo posiadam". Kolekcjonujesz złote zegarki, złote obrączki, złote zęby. Ubierasz się wyłącznie u projektantów, jeździsz jedynie na czterech kółkach. Na wakacje wybierasz all inclusive, na co dzień chleb ze smalcem. Twój posag to ekrany LCD, dekodery DVD, odtwarzacze MP3. Pełen, pięciogwiazdkowy zestaw RTV i AGD, też. A wszystko w dogodnych ratach, aż Was komornik nie rozłączy.

"Inteligencja bez ambicji jest jak ptak bez skrzydeł." Salvador Dali

    Nie jestem pewna, czy Brzechwa taką Polskę i Polaka miał na myśli. Nie wiem czy chciałby tą obecną opisać raz jeszcze. Nie wiem czy nie byłoby mu przykro na widok ciętych lasów, rosnących podatków, zanikających tradycji i zagrożonych wyginięciem dżentelmen'ów. Być może zapłakałby nad losem kur domowych czy zwierząt stadnych. Prawdopodobnie oburzyłby się na brak wiary, brak umiaru, brak tolerancji i brak dobrych manier. Zapewne nie umiałby zrozumieć gonitwy za tym co ulotne. Pewnie nie potrafiłby wymienić większości marek zastygłych na wieszakach w garderobie, czy nazw aut polerowanych przed procesją. Niechybnie nie pochwaliłby odkładania rzeczy ważnych na potem. Przypuszczalnie też mógłby nie zaakceptować traktowania kobiet jako ułomnych, starszych jako niewidzialnych, słabszych jako nieudolnych, a innych jako trędowatych.

    Tyle że tego, co Brzechwa miałby dziś na myśli, już się nie dowiemy. Niech spoczywa w pokoju. Za to ja żyję, w Polsce i z Polakami naszej ery. Patrzę, słucham, obserwuję. Czasem oczom nie wierzę, często przytykam uszy, nierzadko wprawiam się w osłupienie. I mam na myśli, że mi wstyd. Za stereotypy Polaka, jakie niektórzy hodują w najlepsze. Za chwalenie się stanem posiadania lub dyrektorskimi stanowiskami, które przez wybranych są jedynym wyznacznikiem społecznego statusu. Za traktowanie kobiet jak próżnię, jak gdyby dla poszczególnych samców alfa były wyłącznie jednorazowym posiłkiem. Za niewiarę w siebie, jaka podcina skrzydła licznym bojącym się wyjścia poza granice bezpiecznego owczego stada. Za mnogość brania przeważającą nad deficytem dawania. I w końcu, za wyśnione miłości, w których tchórze idą na ślepo za utartymi schematami, przykazaniami babci, zdaniem lepszy rydz jak nic i chwiejnym poszukiwaniem uczuć przy pomocy aplikacji.

    Jednak tak jak Brzechwa, myślę po polsku. I Polskę, kocham. Tylką tą, widzianą jego oczami i opisaną jego słowami. W której dobre bo polskie, inne bo inne, acz nie gorsze. Ojczyznę, gdzie kwitną jabłonie, z drzew spadają czereśnie i za oknemćwierkają wróbelki. Malinowy chruśniak, w którym jest co jeść, czego się napić i przy czym potańczyć. Kraj uśmiechniętych ludzi, z którymi warto jest rozmawiać i przyjemnie jest przebywać. Legiony walczących o swoje, bez podziału na moje, twoje, wasze. Piękne polskie kobiety, z ambicjami, zasadami, marzeniami. Mądrych polskich mężczyzn, z wartościami, pomysłami, planami. Kraj ludzi dobrej woli, szlachetnych serc, odważnych kroków i świadomych decyzji. Wielkiego Polaka, którym jesteś i nie mniejszą Polskę, w której mieszkasz.

    Mam na myśli jeszcze coś. To, że szczęście krajowe brutto zależy także od Ciebie, bo jesteś kapitałem swojego terytorium. Więc jeśli możesz, nie rób siary sobie i innym. Nie bądź jak krowa, która dużo buczy, a mało mleka daje. Podawaj rękę na zgodę, zamiast wypisywać czeki bez pokrycia. Bądź dumny z tego kim jesteś i dokąd zmierzasz. Nie bądź jak owca prowadzona na rzeź, w której staniesz się czyjąś kalką lub czyimś plagiatem. Toleruj to co inne, doceniaj to co polskie. Nie bądź jak francuski piesek, który smalcem się brzydzi a Suwalszczyzną gardzi. Wejdź w posiadanie mądrości na rzecz wyzbycia się tego, bez czego i tak się obejdziesz. Używaj pięknych słów, dokonuj wielkich rzeczy. Jedz, módl się, kochaj. Odłóż, do diaska, telefon. Podnieś wzrok, rozejrzyj się. Bądź na sto procent, albo w ogóle. I niech Ci się wiedzie. Niech Brzechwa nie przewraca się w grobie. Niech nie będzie mi za Ciebie wstyd. A wtedy Polacy będą radzi, a Polska nie zginie. Będzie to kraj mlekiem i miodem płynący, a ludzie ludziom hołdujący. Niezmierzona powierzchnia naszej ery, bez granic w Twojej głowie. A Ty wtedy będziesz bliski patriocie, a przeciwstawny idiocie. Bo wiesz, ja w taką Polskę wierzę, i ją kocham, kocham szczerze.

rys. Wisimito

AJ


* Przed użyciem zapoznaj się z treścią bądź skonsultuj z rozumem lub sercem, gdyż każdy tekst niewłaściwie stosowany zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu.