Najtrudniej odpowiedzieć na najprostsze pytania. Jednak jak się chce, to się może. A jak jeszcze chcą dwie kobiety, to nic ich nie powstrzyma. Zaraz po odkryciu drogi do Indii, ujawniam kolejną tajemnicę ludzkości. Chcecie wiedzieć?
Jak wiadomo, dużo tu o miłości. Zbadać jej istotę to dopiero byłoby odkrycie, lub dopisać do niej własną definicję. Najlepiej podpartą działaniem. No i nadeszła ta wiekopomna chwila. A była nią rozmowa z mamą, podczas produkcji osiemdziesiątego siódmego słoika konfitury jagodowej. Zasiadłyśmy naprzeciw siebie, przerzucając kolejne partie owoców. Końca jagód nie było widać. Zahaczyłyśmy o najpilniejsze tematy, aż tu nagle...
- Bo wiesz, mamo, na miłość to może nie zawsze jest się gotowym. Przecież lepiej na razie obronić dyplom, mieć kartę Multisportu, dokończyć skalpel Chodakowskiej, dorobić się ubezpieczenia w Enelmedzie.
- Czyli, że to przeszkadza?
- No trochę przeszkadza, bo miłość zajmuje czas i trzeba być gotowym, żeby ten czas komuś dać.
- Miłość nie zajmuje czasu, ale głowę. A gotowym jest się zawsze.
- Tylko co na to serce?
- Wszystko zaczyna się w głowie, a serca i tak nie zatrzymasz.
- Czyli, że miłość to choroba?
- Zakaźna.
- Nie brzmi dobrze...
- To ja Ci może dziecko wytłumaczę inaczej. Skąd wiesz, że istnieje tlen?
- Bo nim oddycham.
- A szczęście?
- Bo go doświadczam.
- A miłość?
- Bo...
- ... ją czujesz, albo nie. Miłość nie nosi miseczki DD ani nie posiada sześciopaku. Nie odkłada na potem. Nie stawia warunków. Nie ma terminu ważności. Nie potrzebuje potwierdzeń ani deklaracji. Jest bezwarunkowa i bezgraniczna. Nie ma w niej wątpliwości ani miejsca na wymówki. Nie ma też nic wspólnego z rozsądkiem. Najlepszą jej recenzją są dwa słowa. Kocham Cię. Tyle. Miłość jest lub nie. Miłość się czuje. Ten jedyny, ta jedyna, liczba pojedyncza.
Dla każdego jest ktoś. Rozumiesz?
- Tak jakby... - To jeszcze inaczej, bo za pierwszym razem dociera do mało kogo, Twoim blogiem przemówię. Uwaga. Odłóż jagody. Skoncentruj się. Zamknij oczy. Włącz rozum. Uruchom serce. Kogo widzisz?
- .......!
- Oj córciu, córciu, już mi Ty długo blogerką nie będziesz!
Będę, będę, spokojnie, choć wolę inne określenia. Ale zadanie domowe dla wszystkich, ode mnie, mojej mamy i Pani Basi. Ćwiczenie z zamkniętymi oczami i jedno proste pytanie:
Plus równie czytelny przekaz dla buntowników, bo wiem że i tacy tu są, ( i tak Was lubię):
PS: Kwiaty, czekoladki, listy pochwalne, oferty matrymonialne proszę słać na adres w zakładce kontakt. A na poważnie, wystarczy to co wyżej, nic więcej. Chyba że chcecie poznać moją mamę, to zapraszam tu.
AJ