PÓKI WAS ROZWÓD NIE ROZŁĄCZY VOL. 2

Do tanga trzeba dwojga, już to kiedyś mówiłam. Chociaż wystarczy jedno, myślące, by uratować Wasz statek przed zatonięciem, lub popłynąć w samotny rejs w poszukiwaniu rajskich wysp miłości.


    Po wpisie Póki Was rozwód nie rozłączy vol. 1, pora na drugą część. Nie mniej gorzką, ani bardziej delikatną. Znów o tym, co mnie w miłości boli. A bolą mnie związki tworzone lub utrzymywane dla pozorów, świętego spokoju otoczenia lub desperackiego, choć po części uzasadnionego, lęku przed samotnością. Te, które są, ale przykro się na nie patrzy. Takie, które zmieniają człowieka w nierozwojowe warzywo. Także te, które żyją w głowie wyłącznie jednego z uczestników. Również takie, którym iluzja przeszłości zasłania realizm teraźniejszości. Ogół, który daje zły przykład szczegółowi. Populacja par bez perspektyw. Wszystkie, przez które powtarzamy jak cielęta "ale przecież każdy tak ma, wszyscy tak żyją". Ty też tak mówisz? Masz na imię każdy i nazywasz się wszyscy? Jeśli tak, nie czytaj dalej, bo to tekst wyłącznie dla imiennych, z głową na karku i o sprawnym sercu.

"Nie uważam, że wszyscy powinni mieć oboje oczu, nie chorować i tak dalej, ale każdy powinien przeżyć prawdziwą miłość, a ona powinna trwać przynajmniej do końca życia." John Green

    Druga szóstka. Pary nie do pary. Szczerze, do bólu, z delikatnym przymrużeniem oka, bo wierzę w miłość, pamiętacie? Jeśli jednak zauważycie niektóre z poniższych symptomów, bądźcie czujni i generalnie bądźcie, nic mi do tego, póki Was rozwód nie rozłączy. Jakby co, uprzedzałam.

7. Na wahadło

    Waszą miłosną wizytówką, lub choćby jednego, jest słowo "nie wiem". Nie wiecie jak się dogadać, kochać, wspierać, szanować. Nie wiecie kiedy ślub, kiedy dzieci, kiedy będzie lepiej, kiedy będzie właściwy moment. Nadużywacie także słowa "ale". Bo zawsze jest coś ważniejszego niż Wy. Wielokrotnie próbujecie różnych magicznych sztuczek, licznych pozycji kamasutry, wielu poradnikowych przykazań, poczciwych opinii bliskich. Wiecie za to, że nic nie wiecie, w kwestii wszystkiego co Was łączy, oprócz tego, że ze sobą jesteście i że, jakoś Wam leci. Wiecie, że tak jest wygodnie. Wiecie też że wahacie się od hucznych rozstań do głębokich powrotów. Podświadomie wiecie także, że się Wam nie uda, ale ze sobą jesteście, bo właśnie jakoś Wam leci i jest wygodnie. Do czasu, kiedy mądrzejsze wciśnie stop, mówiąc "kończ waść, wstydu oszczędź". Jeśli łudzisz się, że uda się kochać na wahadło, coś Ci powiem, nie uda się. Gwarantuję.

8. Na zdrajcę

    Jesteście ze sobą, ale wszyscy wokół kuszą Was bardziej. Wszyscy mają to, czego Wam w Was brakuje. Wysoka, niska, rudy, blondyn. Piegi, broda, muskuły, miseczka DD. Wierność jest dla Was nudna, a otwartość pociągająca. Niby macie wszystko, czyli wolność wyboru, ale brakuje Wam jednego, pewności. Osobistego przekonania, że to ta lub ten, którzy Wam starczają. Złożeni z wad i zalet, ale tacy, których akceptujecie w całości i którymi, nie podzielilibyście się z nikim innym. Dla innych zwyczajni, dla Was wyjątkowi. Wy macie za to siebie, pozwalacie sobie na spanie z innymi, bo to takie nowoczesne. Potem jeszcze udajecie, że to takie fajnie, bo płyniecie z prądem. Nawet o tym otwarcie sobie mówicie, niefortunnie zmieniając się z kochającej pary w parę przyjaciół. A wasza przyjaźń, będąca podstawą każdego związku, jako jedyny składnik Was, w końcu uśmierca Waszą miłość. I ta przyjaźń może trwać wieki, tylko jakby miłości w niej zabrakło. Jeśli łudzisz się, że uda się kochać na zdrajcę, coś Ci powiem, nie uda się. Gwarantuję.

9. Na chytrusa

    Nie masz żydowskiego pochodzenia, ale masz żydowskie nawyki. Liczysz każdy grosz, szczególnie wydawany na drugą osobę. Za to na siebie, wydajesz co do centa. Podnieca Cię wszystko na co możesz rozrzucić pieniądze, oprócz wydatków, które ponosisz względem drugiej osoby. Jeśli już wydasz grubszy pieniądz to na coś, co przyda się Wam generalnie, a bardziej szczegółowo Tobie. Jesteś oszczędny także w gestach i słowach. Ale równie cwany, mydląc oczy od niechcenia kupionym kwiatkiem, czy zaproszeniem na kolację z okienka. Jesteś zatwardziałym uczuciowym sknerą i rasowym sępem miłości. Za to rozrzutny w obietnicach, za którymi nie idą żadne konkretne czyny. Jedynie próżna pustka, równie pusta co Twoje bankowe konto. Zastawisz się, a postawisz się, biedaczku nierozsądny, zapominając, że za miłość, gotówką nie zapłacisz. Ona co prawda kosztuje, ale masz jej tyle, ile walut Twojego wysiłku wpłynie na Wasze wspólne, miłosne konto. Jeśli łudzisz się, że uda się kochać na chytrusa, coś Ci powiem, nie uda się. Gwarantuję.


10. Na egoistę

    To że siebie kochasz, nie ulega wątpliwości. Wątpliwości ulega jedynie, czy Ty umiesz kochać kogokolwiek prócz siebie. Nie możesz oczom uwierzyć, jaki z Ciebie ideał. Często przeglądasz się w lustrze, jeszcze częściej, w oczach innych. Łakniesz komplementów jak susza deszczu. Brak Ci uczciwej samokrytyki, nie brak skrywanych kompleksów. Wedle własnej oceny nie masz naturalnych wad. Wedle oceny innych, masz ich aż nadto. W narcyzmie wspierają Cię jednak wszystkie otaczające Cię niewiasty, na czele z Twoją mamą, lub dziewczyną w roli mamy. One wybaczą Ci każde parszywe łgarstwo, okrutną zdradę, puste obietnice, kolejne niezdecydowanie. Opiekuńczość zastąpią nadopiekuńczością, a Tobie znów się upiecze, tak Cię rozpieściły. Bo Ty się ładnie uśmiechniesz i grzecznie przeprosisz. No bo taki jesteś piękny, że się brzydkich brzydzisz. Brzydkich prawd, w szczególności. Prawd, w których egoista i związek to pojęcia przeciwstawne. Lub takich, w których kochając jedynie siebie, zostaniesz w końcu sam. Jeśli łudzisz się, że uda się kochać na egoistę, coś Ci powiem, nie uda się. Gwarantuję.

11. Na uciekiniera

    Jesteś szybki i wściekły. Szczególnie jak gonią Cię ważniejsze miłosne terminy. Przesuwasz, odwlekasz, kombinujesz, wciąż uciekasz. Głównie od miłości, na którą szkoda Ci czasu i nerwów. Właściwie to Ty nawet nie wiesz czym ona jest. Bo pewnie kiedyś mocno dostałeś po tyłku, wyrosłeś z kiepskiego rodzinnego schematu, źle wybierasz lub jeszcze gorzej Ci się ona kojarzy. A najpewniej, ktoś, kogo kochałeś najbardziej na świecie, odszedł bez pożegnania, zostawiając Cię z nadzieją i uczuciami, których nie miałeś gdzie pomieścić. Uciekł od Ciebie, tak jak Ty, uciekasz teraz od innych. Dlatego dostajesz ataku paniki na myśl o odpowiedzialności i śmiertlenie boisz się bliskości. Wzdrygają Cię miłosne wyznania, a odrzucają poważne decyzje. Jesteś jak Piotruś Pan, skrzywdzony przez przeszłość. Uciekniesz od każdego, kto tą przeszłość Ci przypomni. Od każdego, kto pokocha Cię najbardziej na świecie. Od tego, który nie chce uciec od Ciebie, ani od kogo Ty, w końcu, nie musiałbyś uciekać. Albo nie interesują Cię "te" sprawy. Tylko jeśli tak, to byś tu chyba mój drogi nie zajrzał, czy się mylę? Jeśli łudzisz się, że uda się kochać na uciekiniera, coś Ci powiem, nie uda się. Gwarantuję.

12. Na czarownicę

    Wybrałaś sobie pewnego delikwenta i mu nie odpuścisz. Wmówisz mu wszystkimi możliwymi sposobami, że Cię kocha, nawet jeśli on tak nie twierdzi. Nie dasz mu odejść. Posuniesz się do wróżb z wosku, laleczek voodoo, emocjonalnych zapaści czy śmiertelnych gróźb. Zaprogramujesz w nim uzależnienie od Ciebie. Zażądasz szanowania Twojego zdziwaczenia. Nie warząc na własną godność i szacunek do samej siebie, nie powstrzymasz się przed niczym. Będziesz go rozliczać i terroryzować, dodając po każdym wybuchu, "no powiedz, gdzie Ty sobie taką drugą znajdziesz?". Lub pod maską obojętności, suniesz wprost w ramiona innej, za co będzie przepraszał Cię na kolanach. Tak go zastraszysz, że chłopaczyna zapomni jak się nazywa. Tak zbzikuje, że postanowi w końcu być Ci posłuszny. Nie oddany z miłości, ale posłuszny ze strachu. A Ty będziesz miała swoje, czyli jego, jak zabawkę, do własnego użytku. Albo w porę się obudzi, przypominając sobie, że ma prawo głosu. Prawo do niebycia z Tobą, bo Twoje czary przestały nagle działać i że przymus z miłością nie ma nic wspólnego. Jeśli łudzisz się, że uda się kochać na czarownicę, coś Ci powiem, nie uda się. Gwarantuję.

"Nie można zmusić serca by wybierało rozsądnie. Samo podejmuje decyzje." Trudi Canavan

    Tylko bez nerwów. Jesteśmy przecież dorośli, imienni, z głowami na karku i o sprawnych sercach. Romantycy, w nieromantycznych czasach. Próbujemy. A miłość niejedno ma imię. Każda inna. Poznajemy się różnie, grunt, że w końcu trafiamy. W którejkolwiek chodzi jednak o to samo, żeby kochać, nie mając wątpliwości. Podejmować świadome decyzje, ratując Wasz statek miłości przed zatonięciem, lub popłynąć w samotny rejs w poszukiwaniu rajskich wysp miłości.

    Prostsze niż się wydaje. Można? Można. Tylko chcieć trzeba. Jak się wali, ratować, na kilka sposobów. Jeśli się wiedzie, szanować, na tysiąc możliwości. Jeżeli się nie udało, odpuścić, po stokroć. Spokojnie, życie na planecie ziemia będzie toczyło się dalej, chyba że jesteś każdy i nazywasz się wszyscy. Jeśli odnalazłeś siebie w którymś z sześciu przykładów, bądź czujny i generalnie bądź, nic mi do tego, póki Was rozwód nie rozłączy. Jakby co, uprzedzałam.

    Na pocieszenie, mój ulubiony komik zza oceanu, o parach nie do pary. Jeśli łudzisz się, że nie uda mu się Ciebie rozśmieszyć, coś Ci powiem, uda się. Gwarantuję.


AJ