SYMPATYCZNI

Niektórych można podsumować jednym zdaniem. Czasem wystarczy nawet jedno słowo. Często niesprawiedliwe, bo człowiek to dość złożona, acz krucha konstrukcja. Jedno słowo, nie zawsze wystarcza.

Co więc, jeśli nazwą Cię sympatycznym?


    Rozmawiałyśmy kiedyś ze znajomą o ludzkich podsumowaniach. O tym, jak Cię widzą, tak Cię piszą. Sednem, okazało się jedno zdanie, dość kluczowe. Powiedziała wtedy: "wiesz, najgorzej jak ktoś Ci powie, że jesteś sympatyczny, albo jak Ty o kimś możesz powiedzieć jedynie coś takiego". Jedno zdanie, którym można podsumować człowieka. Jedno, nie zawsze wystarcza. Zależy też ile daliście sobie czasu na owe poznanie. Choć nie najlepiej, jak tylko ono pada z czyichś ust. Na początku obróciłam więc oczami, przyjęłam do wiadomości, kiwając ostatecznie głową w geście zrozumienia. Bo się składa, że coś w tym jest. Czemu? Już spieszę z wyjaśnieniami.
Mianowicie, z sympatycznymi jest sympatycznie do czasu. Oni lubią wszystko i wszystkich. W ramach rytualnej grzeczności przytakują, lub nie zabierają zdania. Brak im asertywności, którą opisuje jedno słowo "nie". A ono jest jak rafeallo, wyraża więcej niż tysiąc słów. Ono wyraża Twoje zdanie. Przeciwstawne, rzecz jasna. Twoją dezaprobatę dla czegoś lub kogoś. Ono należy Ci się najbardziej ze wszystkich słów. Bo to Twoja opinia, która broni Twoich interesów, lub interesów Twoich bliskich, do których wstęp macie tylko Wy. Możesz się z kimś nie zgadzać, właściwie nawet by wypadało, w końcu to Ty, Twoje życie, wybory i decyzje. Ty piszesz scenariusz i grasz główną rolę, czyli maleńki rządzisz!

"Łatwo jest wybaczyć dziecku, które boi się ciemności. Prawdziwą tragedią jest, gdy człowiek boi się światła." Platon

    Problem jest, jak nie wiesz jakie ma być Twoje życie, Twoje wybory i decyzje. Ale spokojnie, podpowiem. Ma być takie, żebyś czuł się w nim jak najlepiej. Nie inne. Takie, o jakim zawsze marzyłeś. Takie, na jakie zasługujesz. Tyle, żeby je mieć, uprasza się o mówienie "nie", bo zaraz po nim przychodzi "tak", mówione wszystkiemu czego od zawsze pragnąłeś. Trzeba będzie co prawda przebrnąć przez bajora zawiłości, Twojego niezdecydowania, mnóstwa wątpliwości, karczemnych osób i niełatwych wyborów. Ale gra jest warta świeczki. Bo jest nią Twoje życie, Twoja własna, indywidualna historia, którą piszesz od narodzin.

    Nikt Cię za to nie zbije, ani nie ukarze. Nikt też nie powinien mieć pretensji, że masz inaczej. Naprawdę możesz. Szczery przekaz jest najpiękniejszy, a odpowiednia komunikacja najskuteczniejsza. Odpowiednia, czyli taka, w której nie ranisz, a jedynie wyrażasz swoje zdanie. Ono sięga tylko tyle, ile powietrza wyleci z Twoich ust. Nikt nie powinien poczuć się urażony, ani na siłę wmawiać Ci czegoś, do czego Ty i tak możesz mieć inny stosunek. Według mnie, na tym polega wolność wypowiedzi, w swobodnym dialogu między homo sapiens. A wyrażając swoje zdanie bronisz siebie, czyli osobę której dobro liczy się najbardziej, nie raniąc nikogo wokół. Do tego trzymasz emocje na wodzy, mówisz płynnie, bez histerii. Umiesz, prawda?

    Mówi się też, że ile ludzi, tyle zdań. W tym też coś jest. Zdecydowanie. To, w gruncie rzeczy, dość fascynujący fakt. Odpowiednia komunikacja może przecież przysłużyć dialogom bez końca, owemu poznawaniu, odkrywaniu drugiego człowieka, czerpaniu z odmienności innych, w których wyłaniają się podobieństwa i różnice. Właśnie wtedy mamy możliwość dać wyraz własnej indywidualności. Można ćwiczyć, od wschodu do zachodu. Bez wyrzutów, fochów, płaczów i rozkazów, gdyż to nieco dziecinne, sam przyznaj. Chyba że płaczesz ze szczęścia, albo Ci przykro. Mistrzu, zdarza się najlepszym. Duma do kieszeni i znów maleńki rządzisz!

"Bądź sobą, cokolwiek powiedzą." Sting

    Lubienie wszystkiego i wszystkich jest zwyczajnie niemożliwe. Poznawać wszystko i wszystkich, możliwe. Tak się określamy, krystalizujemy, empirycznie próbując życia, w którym lubić wszystko znaczy lubić nic. Nie da się zrobić wszystkim dobrze, chyba że kosztem własnego dobra. Nie godząc się na wszystko, zyskujesz szacunek. Nie odwrotnie. Są bowiem zachowania, których nie akceptujemy. Są też ludzie, których trudno znieść. Ci narzucający, rozkazujący, uwłaczający, deprawujący, obrażający, krzywdzący. Bez szacunku do drugiego człowieka. Egocentrycy, w koronie z papieru toaletowego, wiedzący lepiej i bardziej. Egoiści, pragnący napisać Twój scenariusz, spychając Cię na drugi plan. Także w parach, gdzie to oni dyktują warunki. Partnerstwo zastępują żądzą władzy nad tym co masz myśleć, robić i kim być. Za niedostosowanie się do ich warunków grozi kara wiecznego wypominania, odrzucenia, wzgardzenia lub wyzywania.

    Będąc sympatycznym przytakniesz, zamilkniesz lub zgodzisz się dla świętego spokoju. Tylko powiedz mi, co Ci to da, prócz świętego spokoju? Myślisz, że kogoś tym zbawisz? Zapewnisz sobie tym lepsze jutro? Przecież już dziś na nie pracujesz. A przytakiwanie, milczenie lub zgoda dla świętego spokoju, to nic innego jak omijanie prawdy. Mówiąc wprost, to kłamstwo. Okłamując innych, de facto okłamujesz siebie. Konsekwencje mogą być przykre, zarówno dla Ciebie, jak i dla człowieka, z którym nie jesteś szczery. Bo gdybyś umiał być jakiś, nie byłbyś sympatyczny. Nie wszyscy by Cię lubili, ale miałbyś swoje zdanie, swoje życie, swoje decyzje i gwarantuję, że byłoby Ci z tym całkiem dobrze. Twojemu partnerowi, także. Wszyscy za to by Cię szanowali. Może skurczyłbyś swoje otoczenie, ale miałbyś w nim ludzi, którzy są Ci bliscy i mają podobne wartości.

"Umiejętność stania po swojej stronie to podstawa." Joanna Kieszka

    Z sympatycznymi w związkach jest więc sympatycznie też do czasu. Oni lubią w Tobie wszystko, zgadzają się na wszystko. W ramach rytualnej grzeczności przytakują, lub nie zabierają zdania. Brak im asertywności, którą opisuje jedno słowo "nie". Przybierają postawę psa pasterskiego, który chętnie podejmie się opieki nad jakąś zbolałą duszą. Tworzą ochronny parawan dla wszystkiego co im się nie podoba, ale o czym, nie mają odwagi powiedzieć. Wezmą na karb odpowiedzialności Twoje niepowodzenia, żale, nieudacznictwo, emocje i wiele, wiele więcej. Nie drgnie im przy tym powieka, są sympatyczni. Wyniosą Cię z każdej opresji, sami ledwo mogąc znieść ciężar gatunku. A człowiek to krucha konstrukcja, nie uniesie aż tyle. Nie ma też obowiązku brać odpowiedzialności za emocje drugiego dorosłego. To Ty decydujesz o swojej reakcji na nie, któż by inny? A jak mu się uzbiera tych Twoich żali i emocji, lub sytuacji, w których nie powiedział zawczasu "nie", w końcu wybuchnie. Będzie płacz, zgrzytanie zębów i nie będzie co zbierać.

    Myślę, że dość nieprzyjemnie obarczać kogoś pociskiem własnych emocji, żali, niepowodzeń i niezdecydowania. Ale to moje prywatne zdanie. Chcesz żeby ten ktoś wybuchł, czy czekasz na autodestrukcję? Obojętność też da niewiele, bo jest jak cichy morderca. Jak gdybyś zostawiał furtkę, na wszelki wypadek. Udawał, że nie wydarzyło się nic. Bał się myśleć samodzielnie, nie biorąc pod uwagę konsekwencji. I nie uciekaj w otchłań milczenia, masz prawo głosu. Nikt Cię za to nie zbije, ani nie ukarze. Nikt też nie powinien mieć pretensji, że masz inaczej. Naprawdę możesz. Pamiętaj, szczery przekaz jest najpiękniejszy, a odpowiednia komunikacja najskuteczniejsza. Odpowiednia, czyli taka, w której nie ranisz, a jedynie wyrażasz swoje zdanie.


    Zdaje się, że w tamtej rozmowie ze znajomą, o ludzkich podsumowaniach, padło prawdziwie kluczowe słowo. Jedno słowo, którym można podsumować człowieka. Sympatyczny. Niesprawiedliwe, bo człowiek do dość złożona, acz krucha konstrukcja. Życzę Ci zatem, oby to jedno, nie padło kiedyś z Twoich ust, lub obyś Ty, nie stał się jego bohaterem. Jasne, lepiej jak wspominają Cię dobrze. Tyle, że wartościowych ludzi nie sposób zapomnieć, nawet jeśli mają wady. A mają, i im z nimi dobrze. Innym, których nie ranią, z pewnością też. Ale spokojnie, poznawanie drugiego człowieka wymaga czasu. Egocentrycy w koronie z papieru toaletowego, nie wiedzą lepiej i bardziej niż Ty.

    Tylko nie bądź sympatyczny, bądź jakiś, z zaletami i wadami. Bądź człowiekiem. Nie narzucającym, rozkazującym, uwłaczającym, deprawującym, obrażającym, krzywdzącym. Lecz uprzejmym, uśmiechniętym i życzliwym, plus co tam w sobie indywidualnie odnajdziesz. A jak nie zrozumieją, to "nie". Unikniesz płaczu, zgrzytania zębów i nikt nie wybuchnie. I znów będziesz maleńki rządzić. Umiesz, prawda?

AJ