Uroczy, beztroski, rozrywkowy, nieodpowiedzialny, urzekający.
Rezygnuje z obcych krain na rzecz Nibylandii, w którą ucieka w obawie przed dojrzałością. Przedstawiam Wam Piotrka, znacie go?
Piotrek to chłopiec, który nie chce dorosnąć. Na nim nie można polegać.
Za to z nim, można dobrze się bawić. Bo on, jak nikt inny, bawi się w życie. Nie będzie robić tego na co nie ma ochoty. Jest nieposłuszny. I już. Do tego, nie zapłaci rachunków na czas i zapomni zrobić zakupy. Pewnie zgubi klucze i nie dopilnuje wizyty u lekarza. Stroni od wszelkich zobowiązań i jak ognia unika brania odpowiedzialności. Peszą go decyzje. Poszukuje zabawy i różnorodności. Nie lubi zbyt długo tkwić w jednym miejscu i przy jednej kobiecie. Dlatego ma ich kilka, zbierając od każdej laurki podziwu. Nie interesują go trwałe relacje, bo szybko się nudzi. Ciesząc się wolnością, uniemożliwia sobie dojrzewanie.
Często miesza się w nowe miłosne podboje, a sportami ekstremalnymi przełamuje rutynę codzienności. Żyje w świecie fantazji i marzeń. Czary i iluzja to jego specjalności. Składa sporo obietnic, lecz nie lubi ich dotrzymywać. Nie traktuje związku ani pracy na poważnie. Trudno przychodzi mu dotrzymanie wierności. Wykonuje grzecznie o co się go poprosi, ale jakby z musu, przy czym sporo grymasi. Przywiązuje dużą wagę do wyglądu, dlatego często się spóźnia. Wszystko co może, odkłada na później. Jego plany sięgają najwyżej jutra, bo żyje chwilą, z której każda zapewnia sporą dawkę adrenaliny.
Brzmi uroczo? Pozornie owszem, realnie niekoniecznie. Gdyż prócz zewnętrznej, beztroskiej otoczki, Piotrek ma także, wewnętrzne, nieprzyjemne obciążenia. Usilnie blokuje emocje, lub nadgorliwie wybucha agresją. Dlatego często musi się relaksować, nie stroniąc od używek i przelotnych znajomości. To także egoista i narcyz, nierzadko szowinista. Jest niewydolny społecznie. Skrywa w sobie ogrom kompleksów, szukając naokoło dowartościowania, także w łóżku. Najważniejszy jest on i jego potrzeby, na resztę przyjdzie czas. Jest dojrzały fizycznie, dziecinny psychicznie. Nie chce uciec z Nibylandii, w tym założyć rodziny i zbudować bliskiej więzi z inną osobą.
Teraz pytanie, czy Piotrek jest taki z wyboru, czy ktoś go być może skrzywdził? W jedno i drugie, nie wątpię. Jeśli Piotrek jest taki z wyboru, cóż, do zabawy w sam raz. Do pieluch i zobowiązań, ani trochę. Bo jak mu pryśnie bańka dziecięcej beztroski, będzie płacz i zgrzytanie zębów. Ale wróćmy do krzywdy, kto właściwie zawinił? Prawdopodobnie ojciec, jego brak, a wraz z nim deficyt męskich wzorców. Szukanie ich po omacku, głównie w szemranych towarzystwach. Lub, wcale nie lepsza, nadopiekuńcza matka lub partnerka. Na Piotrka chuchająca, do tego dbająca, niewymagająca, gloryfikująca. Robiąca z niego ideał, którym nigdy nie będzie, a także nieumiejąca, wytknąć mu błędów, na zasadzie nasraj mi na głowę i tak jesteś naj.
"Nie obawiaj się doskonałości. Nigdy jej nie osiągniesz!" Salvador Dali
Syndrom Piotrusia Pana nie jest chorobą, więc nie ma metod leczenia. Za to jest psychoterapia, której ewentualność warto wziąć pod uwagę, lub odpowiedni partner, który może pomóc w porę zahamować złe nawyki. Bo właśnie, partner zawsze ma znaczenie. Jeden syndrom pogłębi, drugi z jego sideł wyswobodzi. Ci z nadopiekuńczą matką mogą lepiej dogadać się z dziewoją, która wymaga i jasno daje do zrozumienia, że nie podobają się jej pewne rzeczy. Ci z brakiem ojca, mogą odnaleźć się w relacjach z niewiastami szastającymi pochwałami, akceptacją, przejmowaniem inicjatywy i trzymaniem na wodzy gniewu. Choć to duże uproszczenie, a każdy przypadek indywidualny. A już całkiem prywatnie uważam, że nikt nie lubi dostawać permanentnie piachem w oczy za swoje słabości, być nieustająco wyśmiewany, lekceważony i poniżany, w żadnym związku. Nie godzi się proszę Państwa. Piotruś Pan i Piotrusia Pani nadają się jednak na partnerów, od chwili, gdy ktoś przerwie ich beztroskę, kiedy znajdą kompana który pociągnie ich w górę, a także jeśli oni sami, zechcą kiedyś łaskawie dorosnąć.
Ale z tegoż względu iż nie lubię skreślać ludzi, Piotrków też bym nie skreślała. Bo za każdym z nich, stoi jakaś historia. Pozornie beztroska, realnie przykra. Myślę nawet, że i we mnie jest sporo z takiego Piotrka. Tak, marzę. Tak, gubię parasolki. Tak, zdarza m się żyć chwilą, jeśli to chwila warta przeżycia. Tak, zwlekam z ważniejszymi decyzjami. Tak, zdarza mi się bawić. Tak, jutro okazuje się czasem najlepszą porą. Tak, bywam aspołeczna. I tak, miewam momenty zwątpienia w siebie. Ludzkie, co? Zawsze mam więc poczucie, że streszczając ludzi, tymi wszystkimi syndromami, zespołami, zaburzeniami, chorobami, pakujemy ich do szuflady bez wyjścia. Z której samemu, bez wsparcia, świadomości, partnera, a często terapii, ciężko się wydostać. Nie za dobrze być jednak studnią bez dna, która tylko daje i ma z tego wyłącznie uśmiech, albo bat na tyłku. Dlatego dajmy sobie chwilę, żeby kogoś zbyt pochopnie nie streścić. I co do jednego jestem pewna, życie nie toczy się w Nibylandii, ale na ziemi. Na której trzeba przejść przez niejedne bagno, by otrząsnąć się z gruzu, wstać i chcieć dorosnąć. A dojrzałość też ma swoje plusy, mimo że jej proces u każdego wygląda inaczej. Nadal jednak robi się głupstwa, tyle że świadomie i z entuzjazmem. I to dopiero frajda. Także sądzę Piotrek, że wiesz już, o co się mnie rozchodzi?
AJ