DLACZEGOŚ BIEDNY?

Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, choć wygodniej płacze się w Mercedesie niż na rowerze. Jak więc jest, czy pieniądze wykluczają szczęście, czy może, szczęście daje pieniądze?


Na to ile zarabiasz składa się wiele czynników.
    Zresztą rozmowy w stylu "ile zarabiasz?", w moim mniemaniu, nie są w najlepszym guście. Zawsze trochę się wzburzam, kiedy ktoś, najczęściej ledwo znany, usilnie próbuje poznać sumę mojego prywatnego przychodu. Wzburzam się jeszcze mocniej, kiedy na tej podstawie wystawia rachunek oceny, w postaci "ooo, to się powodzi" lub "że jeszcze nie skończyłaś pod mostem". Jak w każdym przypadku, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. A ja, nie przymieram głodem, ani nie odpalam stuzłotówkami cygaretek, ale sumę przychodu, uważam za prywatną. Dość jasno, wyraziła się na ten temat także Żudit, której czytanie polecam ręką i nogą.

    Ale wróćmy do meritum, czyli wielu czynników, które wpływają na stan Twojego przychodu, a także do niedawna mojego:

1. Mieszkam w Polsce.

    Kraju, który w kwestii finansów, lecz nie tylko, bywa absurdalny. Jego mentalność odzwierciedla to w sposób dosłowny. To kraj kombinatorów, przekrętów, układów i znajomości. Nie da się inaczej.

2. Tylko ciężką pracą ludzie się bogacą.

    Trzeba się narobić, żeby zarobić. Najlepiej w pocie czoła, na ośmiu etatach. I tak do emerytury, na której będzie można wreszcie odpocząć, o ile w ogóle ją dostanę. Muszę ciężko pracować.

3. Pieniądze są złe.

    Rzeczy materialne to grzech. Nieważne co jem, gdzie mieszkam, w co inwestuję. Nie potrzebuję tego. Najważniejsza jest miłość, ludzie z pieniądzmi nie potrafią kochać. Wolę nie mieć pieniędzy.

4. Lepiej dawać niż przyjmować.

    Szlachetne jest bycie samarytaninem. Na razie oni, potem ja. Rozdam wszystko co mam, nie przyjmując nic w zamian. Czyli dawanie tak, przyjmowanie nie.

5. Bogaci to źli ludzie.

    Nie znam nikogo kto jest bogaty i dobry zarazem. Te rzeczy się wykluczają. Bogaci są rządni władzy, nieumiarkowani, zarozumiali i źli. Wolę być biedny.

6. Nie wiem czy cokolwiek umiem.

    Coś tam rysuję, coś tam piszę, ale nie podoba mi się. Może kiedyś mnie ktoś zauważy, a jak nie, trudno. Promowanie siebie jest poniżające. To siara, przedstawić się światu.

7. Pieniądze się mnie nie trzymają.

    Mają w moich rękach mają formę wybitnie płynną. Wydaję dwa razy tyle ile zarabiam. Z miesiąca na miesiąc, wiążąc koniec z końcem i kredyt z kredytem. Jestem rozrzutny, po co oszczędzać?

8. Nie pochodzę z bogatej rodziny.

    Nie mam na nazwisko Hilton, ani moim ojcem nie jest arabski szejk. W związku z tym, trochę sobie pomarzę, ale nie jest mi pisane bogate życie, zresztą co ja bym zrobił z wielkimi pieniędzmi, nie mam do nich szczęścia.

"Pieniądze są wynikiem, majątek jest wynikiem, zdrowie jest wynikiem, choroba jest wynikiem. Twoja waga jest wynikiem. Żyjemy w świecie przyczyn i skutków." T. Harv Eker

    Wszystkie czynniki powyżej wpływają na stan Twojego przychodu, a także do niedawna mojego. Wszystkie, którym dałeś wiarę, lub którym udało się zaprogramować w Tobie uczucie bycia biednym. W każdym z nich jest ziarno prawdy, choć właśnie ono, może zmienić się w ziarno niepokoju. I zabrać Ci możliwość posiadania pieniędzy, które same w sobie nie są niczym złym, choć jeśli tak twierdzisz, na pewno nie będziesz ich miał. Znacznie ważniejsze od ich posiadania jest zarządzanie nimi i Twoja, mam nadzieje, nie spaczona do końca mentalność.

    Bo po pierwsze, jeśli żyjesz w Polsce, to owszem, możemy usiąść przy kawusi i się poużalać, jak to jest nam tu źle, jak wszyscy nas wykorzystuję i jak marny czeka nas los. Tylko, że z użalania nic nie wynika, prócz tego, że zrobi Ci się chwilowo lżej. Potem wstanie nowy dzień i znów obudzisz się w Polsce, która może, choć nie musi być ograniczeniem, a to że dajesz się wykorzystywać zależy także od Ciebie.

    Bo po drugie, ciężką pracą ludzie się nie bogacą. Przez nią są zmęczeni, wypaleni i sfrustrowani. Przez nią czekają na emeryturę jak na upragniony raj. Za to przez pracowitość, sumienność i zapał, a i owszem. Ci z pomysłami, Ci bez klapek, Ci konsekwentni, oni się bogacą. Nie przestają się rozwijać i nie spoczywają na laurach. Uważają, że pieniądze leżą na ulicy, ale także, potrafią się po nie schylić.

    Bo po trzecie, pieniądze nie są złe. Dzięki nim się utrzymujesz, spełniasz marzenia, pomagasz, realizujesz. Wprawiając je w obrót, nie stoisz w miejscu. Nieważne ile zarabiasz, ważne co z nimi robisz. A możesz robić co Ci się żywnie podoba, w końcu szczęście i pieniądze idą w parze. Albo spróbuj zapłacić za rachunki miłością, albo za zakupy uśmiechem. Spróbuj uznać je za bezużyteczne, a wyparują Ci z kieszeni szybciej niż możesz się spodziewać.

    Bo po czwarte, jak nie umiesz przyjmować, nie będzie Ci dane. Tak samo jest z wieloma innymi rzeczami, które wyłącznie dajesz: miłość, czas, spokój, rozmowę. Jeśli tylko dajesz, to tak jak gdybyś wewnętrzne mówił "nie zasługuję na odbiór". A dawanie jest szlachetne, nie przeczę, ale robi pewnego rodzaju próżnię, jeśli działasz wyłącznie w jedną stronę. Wtedy robisz zastój sobie i rzeczom, które tylko czekają byś je przyjął, a także ofertom, współpracom, propozycjom i wszelkim innym finansowym możliwościom.

    Bo po piąte, bogaci to także dobrzy ludzie. A wyjątkami nie warto się sugerować. Jeśli ktoś jedynie dzięki pieniądzom czuje się królem wszechświata, zapominając o reszcie, biada mu. Ale Ty, możesz być kochającą i duchowo wartościowo osobą, jednocześnie będąc bogaty. Jedno nie przeczy drugiemu, im więcej masz, tym więcej możesz zrobić. Im więcej zarabiasz, tym bardziej możesz zadbać o siebie, bliskich lub innych, którzy Cię potrzebują.

    Bo po szóste, wypadałoby żebyś wiedział, że w czymś jesteś dobry. Może to być biznes, sztuka, psychologia, cokolwiek. Nie musisz być geniuszem, choć właściwie nikt Ci nie broni. Nie otaczaj się więc ludźmi, którzy ciągną Cię w dół i mówią, że jesteś do niczego. Na pewno w czymś jesteś dobry. Jeśli już to wiesz, odważ się mówić o tym głośno. Nigdy nie wiesz na kogo trafisz, nie możesz przewidzieć kto uzna, że potrzebuje właśnie Ciebie.

    Bo po siódme, jeśli pieniądze się Ciebie nie trzymają, to nie będziesz ich miał. Jeżeli jedynie wydajesz, czyli znów działasz w jedną stronę, nie wrócą jak bumerang. Chyba że inwestujesz, coś przyoszczędzisz i zaczynasz panować nad wydatkami, a nie one nad Tobą. Ja sama jeszcze niedawno mawiałam, że pieniądze idą jak woda. No i szły, jak wodospad. Ale same przecież nie idą, a przepływają przez Twoje ręce, więc jeśli wydajesz co do cna, będą płynąć ruchem jednostajnym, z miesiąca na miesiąc do zera.

    Bo po ósme, ja też nie mam na nazwisko Hilton, ani moim ojcem nie jest arabski szejk. Tyle, że to jedynie wymówka. Nie znaczy więc, że nie jest Ci pisane bogate życie. Ani też, że zamieniłabym swoich rodziców na innych. Twoi rodzice to także żadna wymówka. Oni mieli swoją drogę, Ty masz swoją. Nie musi być taka sama, ani lepsza, ani gorsza, ważne że Twoja. Jedyne co możesz to uczyć się na błędach i zadbać wraz z jednym z moich ulubionych toastów "aby nasze dzieci miały bogatych rodziców".

    Jak w każdym przypadku, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Bo wiele czynników, wpływa na stan Twojego przychodu, a także do niedawna mojego. Mentalność, na czele. Choć samą afirmacją pieniędzy nie przyciągniesz. Tak samo, jak wyłącznie afirmacją nie przyciągniesz miłości, ale to moje prywatne zdanie. Przyciąganiem możesz za to się wspomagać, krystalizując myśli, o ile z owego przyciągania czerpiesz realnie, poddając to co przyciągnąłeś pod prywatną reakcję, na którą masz wpływ. Chyba że stałeś się władcą metody, to śmiało, afirmuj do woli. Przyciąganie to niestety nie do końca moja bajka, nie mniej jednak, zdarza się korzystać, szczególnie dla nastawienia myśli na pozytywne tory. Wszak lepiej myśleć dobrze niż źle. Afirmacje wolę jednak podpierać deklaracjami, w których jest się nieco bliżej ziemi, mając przestrzeń na wielotorowe działanie i zmiany, które są wpisane w rozwój człowieka.

"Niektórzy ludzie myślą, a inni tylko myślą, że myślą. Nawet głupiec myśli, że postępuje rozsądnie, czyli racjonalnie." Michał Heller

    Nie sądzę też, że pieniądze są najważniejsze. Nie obłożysz się nimi na łożu śmierci. Ale za życia, mogą się przydać. Są bowiem rejony w których są ważne, a i takie, w których są bezużyteczne. Tak czy inaczej, płacze się równie źle, w Mercedesie czy na rowerze. Ale hipokryzją jest twierdzenie, że ich nie potrzebujesz. Zanzibar, Hawaje czy Bali także są dla Ciebie, ale miłością za to nie zapłacisz. Twój rozwój, marzenia i plany, też należą do Ciebie, ale wyłącznie uśmiechem ich nie zdobędziesz.

    Pamiętaj, im więcej masz, tym więcej możesz zrobić, także dla innych. Nadal możesz być kochającą i duchowo wartościowo osobą, jednocześnie będąc bogaty. Jeśli chcesz zrobić coś dla siebie lub świata, Twój brak pieniędzy nie jest szlachetny, ale głupi. Nie ważne ile zarabiasz, ważne czy Ci z tym dobrze i w co inwestujesz. Jeśli Ci niedobrze, przeprogramuj się, racz się schylić po więcej, naucz się zarządzać, zajrzyj do Michała Szafrańskiego i otaczaj się ludźmi, którzy nie brzydzą się pieniądzmi. Chyba że chcesz usilnie zatrzymać sumę Twojego prywatnego przychodu, i nieopatrznie uznać, że jesteś spłukany. Powiedz tylko, dlaczegoś?

AJ