Nakarmi, napoi. Zniesie wszystko i wszystko wybaczy. Wysłucha, przytuli. Zaradzi wszystkiemu i wszystkiemu stawi czoła. Złociutki, ona robi to dla Ciebie. Dlaczego?
Matka. Jedno słowo niepotrzebujące definicji, którego synonim brzmi bezwarunkowość. Istota, która nosi Cię pod piersią, a potem, znosi wszystkie fazy Twojego żywota. Od tych niezdarnych, po miłosne, buntownicze, na egzaltowanych kończąc. Ma nadprzyrodzone moce i niemierzalną cierpliwość. Jeśli na dodatek wpoi Ci miłość do życia, kilka dobrych manier, zaakceptuje Twoją odrębność i w porę odetnie pępowinę, to wygrałeś los na loterii. Tylko wtedy, zechcesz odpowiadać za siebie. Tylko wtedy złociutki, masz szansę dojrzeć.
Może też zdarzyć się inaczej. Mianowicie tak, że Twojej mamie przydarzy się nadopiekuńczość, a Tobie, zdarzy się być maminsynkiem. Mama będzie dla Ciebie najważniejszą kobietą, a Ty dla niej, najważniejszym mężczyzną. Jeśli na dodatek zamiast miłości do życia, wpoi Ci miłość do niej, zamiast kilku dobrych manier, przekaże Ci kilka swoich lęków, lub nie dostrzegając Twojej odrębności będzie widzieć w Tobie ideał, to umarł w butach. Właśnie wtedy, zechcesz nigdy nie dorastać. Właśnie wtedy chłopie, masz szansę zatrzymać się w rozwoju.
Matka kocha dzieci swe, ale Twoja, kocha Cię jakby bardziej. Jest w Ciebie wpatrzona jak w święty obrazek, więc za nic w świecie nie puszczasz jej spódnicy. Matka czasem pomaga, Twoja pomaga zawsze. Na dodatek najlepiej gotuje, najlepiej chucha, najlepiej dba i najlepiej sprząta. Jest najpiękniejsza, najmądrzejsza, najcierpliwsza i najsilniejsza. Nie krytykuje, nie obraża, nie krzyczy, nie odmawia. Nakarmi, napoi. Zniesie wszystko i wszystko wybaczy. Wysłucha, przytuli. Zaradzi wszystkiemu i wszystkiemu stawi czoła. Złociutki, ona robi to dla Ciebie. Dlaczego?
Bo Cię kocha, to raz. Bo za bardzo, to dwa. Czyli i dobrze i źle. Dobrze, bo masz szacunek do niej. Jeszcze lepiej, jeśli do innych kobiet także. Źle, bo nie pozwala opuścić Ci gniazda. Jeszcze gorzej, jeśli i Ty sam zdecydowałeś się nie wychylać. Może i masz wpojoną miłość do życia, kilka dobrych manier, swoją odrębność, ale odcięcie pępowiny wydaje się niemożliwe. Niby chcesz wygrać los na loterii życia, ale ona nie pozwala Ci odpowiadać za siebie. Niby chcesz wyruszyć w samodzielną podróż, ale ona nie pozwala Ci dojrzeć.
Jej nadopiekuńczość podcina Ci skrzydła tuż przed odlotem i sprawia, że szukasz równie opiekuńczych partnerek, lub sam przejmujesz rolę opiekuna nad jakąś zbłąkaną jednostką. Co prawda masz miłość do życia i kilka dobrych manier, ale już sam nie wiesz kim jesteś i co masz zrobić z pępowiną. Kochasz bezwarunkowo lub przeciwnie, mocujesz się stawiając nierealne warunki. Co prawda każda z niewiast nosi znamiona Twojej matki, ale mylisz chłopie pojęcia. Partnerka matka zaradzi wszystkiemu i wszystkiemu stawi czoła. Ale także ona, znosząc wszystko i wszystko wybaczając, z partnerki stanie się Twoją matką numer dwa.
"Żeby stworzyć związek z życiową partnerką trzeba się rozwieźć z mamusią i porzucić wyobrażenie o wiecznie dbającej kobiecie na rzecz tej, której trzeba też coś od siebie dać." Agata Jankowska
A matka numer dwa, nawet kiedy będzie najpiękniejsza, najmądrzejsza, najcierpliwsza i najsilniejsza, w swej matczynej naturze, stanie się w końcu aseksualna. Całkiem możliwe, że Ty dla niej też. Sam przyznasz, trąci patologią. Matki także trudno się zostawia. Tym bardziej, jeśli płaczą przy rozwinięciu skrzydeł przed odlotem. Jeszcze trudniej, jeżeli wspominają, że mają tylko Ciebie i że odejściem zadajesz im ból. Matki za to się kocha, to raz. Matki się szanuje, to dwa. Tyle chłopie możesz wnieść do związku z partnerką, reszta, to już Wasze osobiste ustalenia. Skoro żadna ze stron nie oponuje, a Wam się wiedzie, to wygrałeś los na loterii. Masz zapewne mądrą mamę, równie mądrą partnerkę lub Tobie samemu, także udzielił się gen mądrości.
Mam też nadzieję, że doszło już do Ciebie, że nie jesteś ideałem. Zrozumiałeś, że samodzielność otwiera więcej drzwi niż trzymanie się spódnicy. Uświadomiłeś sobie, że chcesz dorosnąć i wykorzystać szansę samorozwoju. Dostrzegasz, że partnerka to nie matka. Wystarczy, że masz z nią dobry kontakt, i w ramach Waszych rodzinnych relacji, pomagacie sobie kiedy zajdzie taka potrzeba. Bez nieustannego wiszenia na słuchawce i codziennej porcji ploteczek. Ale także, z drugiej strony, pomijając Twoją dojrzałą ignorancję czy bycie dla niej gburem.
Widzisz też, że chłopcy wybierają dziewczynki, a mężczyźni wolą kobiety. No i masz swoją. Zajmij się nią. A masz prawo ją szanować, za nią szaleć, nią się opiekować i z nią kochać, bez wyrzutów sumienia. Ona Ciebie również. Na własny rachunek, na własną odpowiedzialność. To Twoja kobieta, Twoja partnerka, nie matka, nie musisz nic udawać. Jeśli dodatkowo masz wpojoną miłość do życia, kilka dobrych manier, Ty i ona akceptujecie Waszą odrębność tworząc zespół, to wygrałeś los na loterii. Widocznie chcesz odpowiadać za siebie złociutki i masz szansę dojrzeć.
Ciekawi mnie tylko, co na to Twoja matka?
AJ