SZTUKA SPADANIA

Tempo sprawdza się na torze wyścigowym, a w życiu? Niekoniecznie. Wygraną i przegraną odmierzają tu inne właściwości, a mierzymy wysoko, wymagając coraz więcej. Co więc się dzieje jeśli spadasz?


    Żyjemy w społeczeństwie i relacjach, które wciąż czegoś od nas wymagają. Ma być na zaraz, bez skazy, na wysoki połysk, bez błędów. Do tego pod presją i z lekkim przymusem. Ktoś zawsze powie Ci kiedy jest najlepszy czas na dzieci, ktoś inny, jak wygląda okładkowe małżeństwo. Jeszcze inny, określi kim jesteś jeśli nie masz miliona przed trzydziestką. Następny, wytłumaczy jak skutecznie pozbyć się nadwagi w tydzień. Co krok możesz spotkać oświeconych, którzy wskażą Ci miejsce w wyścigu pt. "życie". Będą wytykać najmniejsze błędy lub podkopywać wiarę w siebie. Będą posiłkować się porównywaniem, wypominaniem, ośmieszaniem, krytykowaniem.

Możesz usłyszeć:
- Ooo, widzę że Ci się przytyło. Potrzebujesz diety?
- Za takie pieniądze to bym nawet budzika na nastawiła. Nie wiem jak Ty, ale ja mam dość wysokie standardy.
- U mnie super. A Ty, co właściwie do tej pory osiągnąłeś?
- Nie wiem jak możesz kochać kogoś takiego. To związek bez przyszłości, chyba nie chcesz skończyć pod mostem?
- Nie wiem czemu chodzisz trzeci rok w tej samej bluzie. Moda się zmieniła, jestem na bieżąco, nie śledzisz trendów?
- Jak to nie jadłeś nigdy fuagra? Przegrzebków też nie?

    No i tak żyjesz w tym społeczeństwie i relacjach, które wciąż czegoś od Ciebie wymagają. Nie zawsze udaje Ci się na zaraz, na wysoki połysk, bez skazy i bez błędów. Presję dopuszczasz sporadycznie, a przymus źle Ci się kojarzy. Przegapiłeś najlepszy czas na dzieci, ani też nie wyszło Ci małżeństwo. Ba, nawet potencjalna miłość życia wydaje się dość odległą galaktyką. Zamiast miliona na koncie masz do zapłacenia kilka rachunków, a bycie fit zastąpiły cztery dodatkowe kilogramy. Co krok spotykasz oświeconych, którzy wskazują Ci miejsce w wyścigu pt. "życie". Wytykają Ci najmniejsze błędy lub podkopują wiarę w siebie. Na dodatek, Twoi bliscy, także nie szczędzą Ci autorskich komentarzy.

Możesz usłyszeć:
- Ja na Twoim miejscu...
- Ja w Twoim wieku...
- Nie wiem jak Ty, ale ja...
- Moim zdaniem powinieneś...
- Jak długo zamierzasz tak żyć?
- Gdzie Twoja ambicja?

    Żyjesz dalej, w tym samym społeczeństwie, w tych samych relacjach, które wciąż od Ciebie czegoś wymagają. Nie umiesz na zaraz, na wysoki połysk, a wyłącznie ze skazą i błędami. Presję zastępuje telewizor, a przymus działa tylko jeśli masz przejść trasę z łóżka do łazienki. Wiesz, że utknąłeś. Zdajesz sobie sprawę, że wszystko w wyścigu pt. "życie" toczy się poza Tobą. A Tobie, nieszczególnie się czegokolwiek chce. Wiesz, że się zgubiłeś. Zapominasz kim jesteś i czego chcesz, dlaczego tu jesteś i czemu nie chcesz ruszyć dalej. Już nawet nie wierzysz, że jest jakieś jutro, jakieś marzenia, jakiś inny start, jakiś lepszy świat. Zaczynasz wytykać sobie najmniejsze błędy lub podkopywać wiarę w siebie. Do głosu dochodzi też Twój wewnętrzny krytyk.

Możesz usłyszeć:
- Jesteś do niczego.
- Nie zasługujesz na szczęście.
- Jesteś niewystarczający.
- Już nikt Cię nie pokocha.
- Nie wypada cieszyć się życiem.
- Jesteś skończony.

    Przestaje Ci się chcieć żyć, w społeczeństwie i relacjach, które wciąż od Ciebie czegoś wymagają. Nie chcesz i już. Dogoniła Cię bolesna przeszłość, przeciętna teraźniejszość lub niepewna przyszłość. Nie chcesz gonić wzorców i jesteś niezwykle zmęczony. Twoja frustracja przybiera postać rezygnacji, a wyścig pt. "życie" przyznaje Ci miejsce przegranego. Na dodatek dostałeś słabszy pakiet genów, gorszy rodzicielski start, mniejszy worek talentów i węższy obszar wiary. Żyjesz w stanie nieprzerwanego przygnębienia, uciekasz w cokolwiek by zagłuszyć ból, przywykłeś do stanu trwania w życiowej niełasce lub wydaje Ci się, że jesteś w martwym punkcie. Przyjąłeś pozycję oczekującą. Nie wiesz i już. Czekasz na cud, na miłość, na lepszy dzień, na inną pracę, na korzystną perspektywę, na moment odwagi. Ale wciąż bez wyjścia, bez nadziei, bez pomysłu, bez wsparcia.

Możesz usłyszeć:
- Idź pobiegaj!
- Inni mają gorzej!
- Zapomnij o przeszłości!
- Nie masz powodów do płaczu!
- Nie masz prawa się złościć!
- Wyjdź do ludzi!

    Tyle że to tak, jakby grać w kolory z niewidomym. Jeśli masz depresję i tak nie usłyszysz, chociaż nikt nie chce dla Ciebie źle. Chcesz tego samodzielnie, nie chcesz słuchać innych. Mija rok, mijają miesiące, lata, aż zamykasz się w sobie do reszty. Dlatego coś Ci jednak powiem. Nikt nie jest na Twoim miejscu i nie wie lepiej co powinieneś. Wiesz to Ty i jeśli ktoś może czegoś od Ciebie wymagać, to także głównie Ty. Tylko proszę Cię, nie uciekaj przed sobą, bo Ty, to wszystko co tak naprawdę masz. Jedynie przed czym możesz uciec to relacje, które Cię ograniczają i osoby, które Cię ośmieszają i krytykują. Nie uciekaj też we wszystko, co przesłania Ci Ciebie. Nie uciekaj przed porażką, potknięciami, skazami, błędami. Nie uciekaj przed przyjęciem do wiadomości, że być może, sam nie ruszysz dalej z miejsca.


    Oczekując na cud, na miłość, na lepszy dzień, na inną pracę, na korzystną perspektywę, na moment odwagi, mija Twoje życie, w którym nigdy nie jesteś na przegranej pozycji. Być może potrzebujesz wyjścia, nadziei, pomysłu, wsparcia.

    Być może pomocy i terapii. Depresja, to nie modna fanaberia, a choroba utrudniająca funkcjonowanie. To choroba, która trawi Twój umysł, zajmując serce i ciało. Gra na uśpionych lub rozszalałych emocjach. Pojawia się kiedy spadasz, gdy ktoś podcina Ci skrzydła, kiedy jedynie trwasz lub gdy inni dyktują Ci Twój lot.

    To choroba, którą możesz dostać w pakiecie genów lub nabyć z nagromadzonym życiowym bagażem. To także choroba, którą da się wyleczyć. O ile chcesz i jesteś gotowy by znów wzbić się w powietrze. I to dopiero sztuka. Uwierz, że potrafisz. To jak, lecimy?

AJ