Nic, zero, nędza, marnota, głupstwo, łatwizna.
Ludzie, względem szacunku do siebie i życia, dzielą się na dwa podzespoły. Nieco jaśniej, możesz być borowikiem lub purchawką. W niewielkiej części decydują o tym geny, w części znacznie większej, prywatne, najlepiej niekoniecznie nieskazitelne doświadczenie. W którym, idąc dalej, empirycznie zapoznajesz się z materią zwaną życiem. Życie natomiast ma dla Ciebie sporo niespodzianek, od zawodów miłosnych, po studencką teorię, przez zakrapiane spotkania towarzyskie, na zawodach wyuczonych kończąc.
Więc wijesz się jak ryba w sieci egzystencjalnych wydarzeń, wciąż dokonując kolejnych wyborów. W miarę dojrzewania, nie mylić z wiekiem, wyborów dokonujesz w sposób coraz bardziej świadomy, a porażki przyjmujesz ze znacznie większym dystansem. Na dodatek stale poznajesz nowych ludzi, początkowo za połowę dałbyś sobie uciąć rękę, z czasem, nie wiesz czy za kogokolwiek pozwoliłbyś ująć sobie kciuka. W tym oto momencie, podejmujesz jedną z ważniejszych decyzji w swoim życiu, po której zmieni się ono w sposób nieodwracalny.
W pierwszym wypadku, zostajesz borowikiem. Wiesz, że być może nie będą lubili Cię wszyscy i za wszystko, ale szacunek do siebie i życia jest dla Ciebie ważniejszy niż tanie lizusostwo i dmuchana adoracja. Wiesz, że być może mama nie wychwali Cię na każdych imieninach przy ciotce z Ameryki, ale rozumiesz proces odcięcia pępowiny, po którym następuje samodzielne życie. Wiesz, że osoby, które chcą przy Tobie być, będą. Bez próśb, gróźb, łaski i tanich szantaży. I mimo, że nie zliczysz ich w tysiącach, wyłącznie za nich, dasz sobie uciąć rękę.
W przypadku numer dwa, zostajesz purchawką. Nie będziesz wiedział nic prócz tego, co powtórzysz po reszcie. Tylko po to, by lubili Cię wszyscy i za wszystko. Szacunek do siebie i życia ustąpi powszechnej akceptacji lub udawanej adoracji. Niesamodzielnie powielisz schematy, niejednoznacznie wyrazisz uczucia. Wraz ze zmianą wiatru na Kasprowym zmienisz zdanie, partnera, poglądy, wartości. Kierowany tanią podnietą i prostackim poczuciem humoru nie znajdziesz nikogo, kto dałby sobie ująć za Ciebie kciuka.
Tu przystanek na wyjaśnienie refleksji, w której mam nieodparte wrażenie, że coraz częściej świat, który oglądam na co dzień, głupieje, a chodzenie na skróty okazuje się jedyną możliwą do osiągnięcia drogą. Cokolwiek miesza się z kimkolwiek, a zero ma posmak szóstki w lotto. Jakby ktoś zaprogramował nas na byle co, byle z kim, byle gdzie, byle by. Jakby łatwiejsze było powiedzenie, "moja dziewczyna jest dobra w łóżku, częstuj się" od "nie waż się tknąć mojej dziewczyny bo ją kocham". Jakby ktoś przeniósł nasze mózgi na tryb stand by, a zaklęcie właściwych wyborów byłoby dożywotnio niedostępne.
Jako że należę do optymistów, wierzę, że jesteś borowikiem. Jako że należę również do umiarkowanych, wątpię, że za każdym razem na borowika trafisz. Po swoim przykładzie, przede wszystkim. Purchawki ścielą się gęsto. Za to często, lecz tylko pozornie, przypominają borowiki. W miarę dojrzewania, nie mylić z wiekiem, dokonujesz jednak wyborów w sposób coraz bardziej świadomy, a porażki przyjmujesz ze znacznie większym dystansem. Ja także i w tym oto momencie, ładnie Cię proszę, tego się trzymaj. Doświadczaj, z szacunkiem do siebie i życia.
I pamiętaj, że cokolwiek, jest bardzo blisko nic.
AJ