Z DEPRESJĄ CI NIE DO TWARZY

O tym, jak zmienić depresję w styl życia, albo zawrócić w zupełnie przeciwnym do niej kierunku.


    Wedle słownikowych definicji, ale też moich wcześniejszych dywagacji, depresja, to jedno z najczęściej występujących zaburzeń psychicznych, zaraz po przedłużającym się smutku, przygnębieniu, emocjonalnych zwrotach czy stracie bliskich. Depresja, to także, i przede wszystkim niedobory w Twoim mózgu, który przechodzi na wolniejsze obroty, po tym jak owy smutek, przygnębienie, emocjonalne przeżycia czy strata bliskich biorą nad Tobą przewagę. Niedobory możesz uzupełniać farmakologicznie, terapeutycznie lub stosując medycynę naturalną, czyli ruch, zajęcie, miłość, kontakty. A jeśli nie chcesz?

    Choroby wykryte w porę, są uleczalne. Jednak nieuleczalni bywają ludzie. Jestem zdania, że ludzi się nie zmusza, ludzi się co najwyżej edukuje, zwłaszcza po to, by mieli wybór. Dla jednych, w dalszym etapie smutku, wyborem będzie depresja, dla innych, próba powrotu na ring życia. Nie śmiem oceniać ani jednych, ani drugich, mam jednak w tej kwestii worek solidnych doświadczeń, a na pewno, kilka czysto życiowych obserwacji. Jest też we mnie, jakaś wewnętrzna niezgoda, na słabość z błahych powodów, na stagnację i niechęć życia. Być może też dlatego, że dawno dawno temu, postanowiłam życie zwyczajnie kochać.

    Może również dlatego, że wiem, jak przebywanie z osobą chorą bywa obciążające, szczególnie jeśli to osoba bliska, a depresja idzie w lata. Nie mam na myśli depresji bo jesień, bo nie mam się w co ubrać, bo nie idę na sylwestra, bo tak jest wygodniej, ale chorobę, która nie pozwala na normalne funkcjonowanie. Klinicznie zdiagnozowane zaburzenie, które kładzie dorosłego człowieka na łopatki, wysysa z niego życie i karze patrzeć, jak jego dzień miesza się z nocą. To sytuacja, w której drugi dorosły, ten obserwujący, sam staje się częścią złego świata, który wciąga i nie daje za wygraną, szczególnie jeśli chcesz pomóc, nie mając ku temu podstaw.

    Prawdziwym też dramatem jest kiedy postanawiasz żyć depresją, kiedy staje się ona Twoją jedyną wizytówką, a Ty, nie chcesz się z niej wydostać. Kiedy z doła robi się kanion, a pomysłów na wyjście z niego brak. Wtedy wciągasz swoje otoczenie w chorowanie, a ono, skłonne do ciągłego Ciebie ratowania, żyje smutkiem razem z Tobą. Miłe otoczenie, przede wszystkim. Podobnie jest z uzależnieniami. Ci najbliżej Ciebie, są najmniej odporni na Twoją niedolę, zawsze też, obrywają najmocniej. Wiedzą, że nie mają na Ciebie wpływu, więc często, godzą się na taki stan rzeczy, co i raz Tobą potrząsają, lub w momentach ostatecznych, odchodzą.

    Jeśli wybiorą to ostatnie, nazwane ostatecznym, na dzień dzisiejszy, podam im rękę. Bo obok mojej wewnętrznej niezgody na stagnację i niechęć życia, jest jeszcze kawałek prywatnej emocjonalnej przestrzeni, który warto chronić przed cudzym nieszczęściem i narzekaniem. Nie, to nie egoizm. To myślenie o sobie, dzięki któremu starcza siły na uniesienie własnego życia i wedle uznania, wkład w życie innych. To także dbałość o zdrowie psychiczne, wyrównanie koniecznego poziomu asertywności, redukcja energetycznych wysysaczy oraz postawa odwrotna do bycia współchorym, lub co gorsze, współuzależnionym.

    Do uzupełnienia powyższych depresyjnych rozważań, przekonała mnie nie tylko postawa przeciwna malkontenctwu, bliskie towarzystwo osób z depresją czy chęć zaprzestania bycia nadopiekuńczym, ale także, sprezentowana mi książka Bycie miłym to przekleństwo, autorstwa Jacqui Marson, którą polecam wszystkim nieco mniej asertywnym. Jeśli nie dotrzecie do niej przed gwiazdką, pod spodem przedstawiam jeden z lepszych jej fragmentów, który zanotowałam na czerwono w kajecie, a mianowicie, prawa miłych, bo tak się składa, że:

MAM PRAWO

- ODMAWIAĆ BĘDĄC SOBĄ

- WYRAŻAĆ WŁASNE UCZUCIA

- ORZEC, ŻE CZEGOŚ NIE ROZUMIEM

- DO BŁĘDÓW JAK TEŻ ZMIANY ZDANIA

- STAWIAĆ SIEBIE NA PIERWSZYM MIEJSCU

-NIE CZUĆ SIĘ WINNY ZA PROBLEMY INNYCH

AJ