Już Ty dobierz wiesz o co.

Umówmy się, komunikacja jest ważna. Bez niej człowiek zamyka w sobie za dużo informacji. Z kolei przez to, można odnieść wrażenie, że nie wiadomo o co takiemu milczkowi chodzi. Zabawy w domysły nie wszystkim wychodzą bowiem na zdrowie. A wysławianie się jasno i klarownie to nierzadko sport ekstremalny. Szczególnie w nerwach, lub wtedy, kiedy pośpiech odbiera sens składanych zdań. Zaszczyt mówcy roku nie spadnie na Ciebie z nieba, kiedy wewnętrzny nerw postarasz się rozładować na osobniku tego samego gatunku. Ani wtedy, kiedy ciskasz słowami bez pojedynczej nad nimi refleksji. Ktoś może srogo oberwać.
A jeśli to ktoś bliższy niż bliski, rany mogą goić się dłużej niż przewidziałeś. Zasięg słów, jaki ma Twoja mowa nienawiści, może okazać się destrukcyjny. Zarówno dla Ciebie, jak i osób, które pociskiem słów poczęstujesz. Równie przykre może okazać się milczenie, za którym często idzie jeszcze więcej, a nerwy schowane są tuż pod skórą. Ludzka odporność na zranienie bywa różna. Moja plasuje się gdzieś pomiędzy koniecznym dystansem a punktem krańcowym, po którym nie ma już odwrotu i dobry Boże nie pomoże. Ona także, zamyka się w kręgu, w którym żarty są mile widziane, bo i towarzystwo naokoło blisko miłe. Ale nawet w najbliższych kręgach, jedni są odporni bardziej, inni, srogo obrywają.

Dość trudno byłoby się zastanawiać nad absolutnie każdym wypowiadanym słowem. Wtedy łatwo o obłęd i transformację w bez ustanku analizującego robota. Ale przecież, myślenie przed faktem, to bezpłatny luksus, również w kwestiach korzystania z języka polskiego. Trza korzystać do woli. Jeśli ma się pociąć kogoś jak żyletka, zbytecznym komentarzem lub amplitudą dźwięku, lepiej zaniechać. W końcu jedno słowo za dużo to o jedną milę więcej w przestrzeni między Tobą a człowiekiem, którego owym słowem poczęstowałeś. Tu znów, jedni są pamiętliwi bardziej, inni nieco mniej. Pierwsi wypomną Ci wyczyn z imienin z 49', drudzy, zapomną co jedli zeszłego popołudnia.
A co jeśli rzecz tyczy się sparowanych? Jeżeli ona od miesiąca suszy Ci głowę o tę zaległą kolację u teściów i brak planów na najbliższe wakacje, lub odwrotnie, jeśli on po raz kolejny zapomina do czego służy szafa i płyn do naczyń. Kiedy jedno odkłada w nieskończoność odebranie samochodu od mechanika, a drugie, właśnie wyprało białą koszulę w pralce z niebieskimi ręcznikami. Co robić w momentach, w których już macie wychodzić, a on nie potrafi znaleźć kluczy, ani portfela, ani paska, ani żadnej rzeczy, która jego jest? Jak radzić sobie z nieporozumieniami, w których komunikacja zaczyna być odległą wyspą, po której dryfujecie z coraz większym zapasem nerwów?

Wyjść jest co najmniej kilka. Dla pobożnych, modlitwa. Dla krzykaczy, aria. Dla milczków, foch. Dla towarzyskich, telefon do przyjaciela. Dla niecierpliwych, napoje wyskokowe. Dla sportowców, bieg przez osiedle. Dla leniwców, zatyczki do uszu. Dla gwałtownych, zmiana przestrzeni. Dla melomanów, nastrojowa muzyka. Dla łasuchów, słodkości. Dla nerwowych, sprzątanie mieszkania. Dla oczytanych, wizyta w bibliotece. Dla niezdecydowanych, każda z powyżej wymienionych, naprzemiennie, do skutku, aż druga osoba, ta zdecydowana, orzeknie o przebiegu i efekcie kłótliwych zdarzeń. Dla wszystkich, komunikacja, w której nie ma rannych.
A całkiem szczerze i bardziej poważnie, jeśli masz się kłócić z osobą, którą kochasz, nie zastanawiaj się czy jest odporna bardziej czy mniej. Nie analizuj, nie obwiniaj, nie kombinuj, nie wymiguj się. Ciosaj słowa między oczy, ale w celu komunikacji, a nie bolesnego paraliżu. Milcz, jeśli to przyniesie Ci ulgę, ale nie przemilczaj, jeżeli to przyniesie Ci smutek. Przede wszystkim, nie nadwyrężaj siebie ani drugiego człowieka w batalii na słowa lub ciszę. Nie bądź powodem sytuacji, w której dla obrony własnych granic ktoś będzie musiał sięgnąć do arsenału gorszych słów lub co gorsza, chusteczek. W zamian za to, możesz stać się odpowiedzialny. I nie świruj pawiana, dobrze wiesz o co mi chodzi.

AJ