WSZYSTKO W PORZĄDKU

Life is brutal.  



    Przypadkowa lustracja gatunku ludzkiego wyłania dwa typy, których organicznie nie trawię. Też z którymi, w szczęśliwie kończącym się roku, było nam dane. Pierwszy z nich, to pseudointelektualiści. Zgraja próbująca uchodzić na intelektualistów, lecz do tytułu nie mająca żadnych podstaw. Bywa i gorzej, wszak czasami przez fasadę pierzastych posad i elitarnych kierunków (jakie skończyli lub dopiero okiełznać zamierzają) trudno się zorientować, że człowiek ma zwyczajnie do czynienia z grubo ciosanym chamem pospolitym, ewentualnie narcyzem, albo dzieckiem w portkach dorosłego, czy też nadmiernym egoistą. A ścielą się gęsto! Druga grupa, znacznie bardziej srogo przeze mnie w myślach chłostana, to nieadekwatni rodzice. I właśnie im, dedykuję dzisiejszą chłostę.

    Bo się im należy. Takich, nieadekwatnych rodziców, ma Zein - bohater jednego z lepszych filmów, jakie kiedykolwiek widziałam. Właśnie w Kafarnaum znajdziecie studium toksycznego, rodzicielskiego pożycia. Tacy rodzice - zachowujący się jak bogowie, ustanawiają zasady, wymuszają dorosłe zachowania na dzieciach i zadają nieobliczalny ból. W każdym zaś przypadku, gloryfikacja rodziców, żywych czy umarłych, to zgoda na życie według ich koncepcji rzeczywistości. Zein postanawia z tym skończyć. Sprowadza swoich toksycznych rodziców na ziemię jednym, wymownym aktem samoobrony. Znajduje w sobie moc, aby spojrzeć na nich realistycznie, wyrównując siły. Zein pozywa swoich rodziców o to, że dali mu życie. Tak, można obficie zapłakać. Ja płakałam. 

    Tu mogłabym, równie wymownie skończyć. Chcę na pewno żebyście ten film obejrzeli, ale też może, nie byli obojętni wobec wszelkiego rodzaju nieadekwatności. Dotknięci jej rażeniem, nie zawsze, chociażby ze wstydu i strachu, odważą się (jak Zein) zaprotestować. Tym bardziej, że rodzice, którzy koncentrują energię na własnym fizycznym i emocjonalnym przetrwaniu, wysyłają silny przekaz do własnych dzieci "Twoje uczucia nie są ważne. Ja jestem jedyną osobą, która się liczy". Wiele z tych dzieci, pozbawionych odpowiedniej uwagi, troski i opieki, zaczyna się czuć tak, jakby były niewidzialne, jak gdyby nie istniały. Choć w dorosłości, taki brak empatii to wypadkowa zdarzeń - dorosły ma więcej atrybutów do samoobrony. Wobec faktów (każdorazowo!) nie jest to zagranie fair. 

    Coś jeszcze. Rodzice, którzy akceptują samych siebie, nie muszą kontrolować swoich dorosłych dzieci. Zdrowi partnerzy podobnie, z założenia ufają swoim połówkom. Ale toksyczność bywa trudna do zdefiniowania. Wobec niej, w relacjach wszelkiej maści, odbywa się taniec pod emocjonalne dyktando zaburzonych, często bliskich katów. Dodatkowo, toksyczni i nieadekwatni działają pod wpływem głębokiego poczucia braku satysfakcji z własnego życia i lęku przed odrzuceniem. Niezależność drugiej osoby jest dla nich jak utrata ręki. Jednak to właśnie osoba dotknięta nieadekwatnością ma najpełniejszy obraz prawdy. Tylko ona może obalić mit dobrej rodziny, dobrego związku, dobrego czegokolwiek. Owe obalenie to oznaka nie tylko zdrowia, czy godności, ale także odwagi.

    Kończąc, wszyscy jak makiem zasiał, zostaliśmy ukształtowani w rondlu zwanym rodziną. Sama rodzina, to nie tylko grupa osób pozostających w określonych, zależnych relacjach. Jest to system wzajemnie powiązanych ze sobą ludzi, z których każdy oddziałuje silnie na pozostałych, często w sposób ukryty. Wobec czego rodzina to skomplikowana sieć miłości, zazdrości, dumy, zmartwień, radości i winy - nieustanne falowanie, przypływy i odpływy ludzkich emocji w najszerszej gamie. Z rodziną jest jak z morzem, niewiele można zobaczyć, gdy patrzy się na jego powierzchnię. Dopiero gdy sięgniesz do głębi, kiedy zanurzasz się w jego toń, jesteś w stanie dotrzeć do jego tajemnic. Tak jak z największym kłamstwem świata. Wszystko w porządku. (Life is brutal) Poza tym wszystko doskonale.

fot. Kadry z filmu Kafarnaum 


AJ